wtorek, 31 grudnia 2013

Wszystkiego najlepsiejszego

Na Nowy Rok Itd.




---------------------------

To pisałem ja, M.

Zostałem do tego zmuszony :(

---------------------------
Matka_Aspika: Tylko zachęcony podstępem :P

niedziela, 29 grudnia 2013

Poświątecznie, podsumowująco

Święta minęły nawet łagodnie.
Wigilia pod znakiem pierogów ruskich i wody mineralnej, bo kompot z suszu był nie taki, jak być powinien.
Prezenty prawie takie, jak miały być, tylko pretensje, że nie cała lista zrealizowana. I o to, że kiedy tylko Aspik wychodził z pokoju, ktoś podkładał pod choinkę po jednej, dwie paczki prezentów, nie całość od razu. Tylko tej całości było troszeczkę za dużo na jeden transport ;)
Drewniane tory wciąż rozłożone na podłodze, bo przecież prezenty trzeba wypróbować, a jednym z prezentów był dźwig, piętrowy peron, parowozownia i jeszcze kilka dodatków do kolejki.
Kolejne dwa dni, odwiedziny u rodziny i już po Świętach.
Zbliża się Nowy Rok. Czas na małe podsumowanie.

Najpierw o blogu:
- wczoraj rozpoczął się 3 rok istnienia bloga, pierwszy wpis jest z 28 grudnia 2011 roku. Całkiem długo i będzie dłużej :)
- mamy tu już 208 wpisów - czy ktoś przeczytał je wszystkie?
- blog do teraz (pisania tego wpisu) odwiedzono 33 704 razy - dziękuję, że aż tyle razy zainteresowaliście się naszym losem :)

Teraz o Aspiku.
Niestety nie spełniły się nasze życzenia, żeby ten rok był łatwiejszy diagnostycznie, niż poprzedni. Z wielu powodów różnych lekarzy odwiedzaliśmy znacznie częściej, niż byśmy tego chcieli. Obawiam się, że ta zła passa się jeszcze nie skończyła.

Mamy za to piękne postępy w zabawie symbolicznej, coraz lepiej jest z wyobraźnią. Zabawa kolejką to już coraz więcej scenek, coraz mniej bezsensownego jeżdżenia w kółko. Aspikowe tory mają niesamowicie rozbudowane kształty.



Aspik co wieczór dopomina się o czytanie bajek, zwłaszcza jego ulubionych, napisanych przez Grzegorza Kasdepke przezabawnych opowieści o bliźniakach. Polecam gorąco.

Największa zmiana tego roku to oczywiście pójście do szkoły, w której, wbrew obawom matki, syn odnalazł się bez problemów. Z pewnością to zasługa nauczycielki, która zna problem i spokojnie włącza specyficzne dzieciaki w szkolną aktywność.


A co nas czeka w przyszłym roku? Zobaczymy :)
Jedno jest pewne: będzie się działo!

niedziela, 22 grudnia 2013

Przedświątecznie

Jedna wigilia, ta szkolna, już za Aspikiem.
Kłopotów nie było, poza jednym drobiazgiem. Początek imprezy przewidziano na godzinę 11. W drodze do szkoły młody człowiek zmartwił się, że nie będą mogli zacząć, bo nie widać jeszcze pierwszej gwiazdki.
Do drugiej, tej właściwej, z choinką, prezentami i cała resztą, jeszcze kilka dni.

Aspik przedświąteczny to Aspik oczekujący.
Czeka na zamówione, uzgodnione prezenty. Dał mi całą listę, z dokładnymi wytycznymi. Mają być dodatki do drewnianej kolejki: mosty, w tym podnoszony i linowy, i taki z górką, zwrotnice na dwa i trzy tory, zajezdnia, lokomotywa towarowa z wagonami... Lista była tak długa, że ustaliliśmy, że na gwiazdkę dostanie część, pozostałe rzeczy na urodziny w lutym.
Młody wie, że rodzice kupują prezenty gwiazdkowe dla dzieci. Powód jest prosty: Mikołaj żył już bardzo dawno temu, już umarł. Ale kto prezenty PRZYNOSI - nie wiadomo. Przecież co roku znajdują się jakimś cudem pod choinką.
Za to na Mikołajki prezenty przynosi Mikołaj, a w szkole Mikołajem była jakaś pani, on nie wie, która :D

Święta trzeba oswoić. Aspik codziennie pyta, ile czasu nie będzie chodził do szkoły, którego dnia znów do szkoły pójdzie. Na szczęście bez paniki przyjmuje ten czas wolny.
Dopytuje się, kiedy będziemy ubierać choinkę, czy na czubku będzie gwiazda, czy stożek. Czy jego bombki będą leżały na gałęziach, czy je powiesimy. Co będzie jadł.
Odpowiedź na to pytanie wcale nie jest łatwe. W końcu w polskiej tradycji wigilijnej królują ryby i grzyby przyrządzone na wszelkie możliwe sposoby.
Aspik z ryb najbardziej lubi wędzoną makrelę lub smażone rybie ogony. Przy smażeniu całej ryby z ogona robi się to, co mój syn nazywa "czipsem rybnym". Rybie mięsko odrzuca, czasem jeszcze skosztuje skórkę.
Z grzybami jest znacznie gorzej. Grzyby można zbierać, to wychodzi nawet nieźle i sprawia dużo radości, ale żeby jeść... o, co to, to nie. Nawet sos mięsny z dodatkiem grzybów do smaku jest niejadalny. A tu: pierogi z kapustą i grzybami, grzyby smażone, zupa grzybowa z łazankami... Trzeba było wymyślić coś innego.
Będziemy mieli zatem pierogi z nadzieniem ruskim (postnym, bez skwarek, to udało się wynegocjować). Ryba - pstrąg, nie karp, bo ma mniej ości i łagodniejszy smak. Czerwony barszcz zamiast tak lubianej przez resztę rodziny zupy grzybowej. I to zapewne wszystko, co zje młody człowiek. No, może jeszcze zainteresuje go kompot z suszu, zwany u nas "suszi". W zeszłym roku był to wigilijny hit.


Na Święta jeszcze czekamy, ale już teraz życzymy Wam, żeby były cudowne. Niezapomniane. Niestety bez śniegu, choć może zima nas jeszcze zaskoczy?
Prezentów nie tylko dla dzieci. Takich, które będą cieszyć naprawdę, nawet jeśli będą najmniejsze.
Ciepła, mimo temperatury zewnętrznej. Najlepiej, żeby to ciepło płynęło od kochanych osób, w ostateczności może być z termoforka ;)
Rodziny, która rzeczywiście będzie z nami w tym czasie.
Radości, szczęścia, śmiechu i wesołości.



Dla Was aspikowa choinka :)


M., dla Ciebie :* 

---------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dopisek na prośbę M.

Aspik oznajmił koledze w szkole, że Mikołaj umarł i teraz rodzice muszą kupować dzieciom prezenty.
Na szczęście kolega nie uwierzył :D

poniedziałek, 16 grudnia 2013

Metrambusy

Aspik miał dziś rano umówioną wizytę u pedodonty. Zwyczajna sprawa, 4 razy w roku taką wizytę musi odbyć. Tym razem szczęśliwie borowania nie było. Ząbki zostały tylko polakierowane, czyli posmarowane takim fajnym mazidłem o konsystencji i kolorze miodu. Aspik mówił, że po tym zabiegu ma puchate zęby :)
Ale żeby do pedodonty dotrzeć musieliśmy najpierw pojechać metrem, a później autobusem. Wracaliśmy inaczej - autobusem, tramwajem i metrem. Później znów dwa przystanki tramwajem i w ten sposób dotarliśmy na zajęcia na Koszykowej. W tym ostatnim tramwaju pojawił się pomysł metrambusów.
Metrambusy to środki transportu publicznego. Nazwa powstała z połączenia metra, tramwajów i autobusów. Aspikowy twór słowny idealnie kategoryzuje powyższe pojazdy. A przy okazji nazwa jest znacznie krótsza. Z pewnością się u nas przyjmie i zostanie na długo :)
Mieliśmy więc dziś dzień metrambusów. I to jakich! Dwa razy złapaliśmy ulubiony tramwaj Aspika i dowiedzieliśmy się, ze cudo to jeździ na trasie numer 10. Metro też ulubione, co prawda Inspiro jeszcze nie jeździ, ale te najstarsze wciąż są na warszawskich torach. A na koniec, jak wisienka na torcie, piętrowy pociąg :)

Proszę Państwa, oto Metrambusy:































czwartek, 5 grudnia 2013

Diagnoza ;)

Aspik został zdiagnozowany.
Tym razem nie chodziło o nic nietypowego. Diagnozę rozwoju psychomotorycznego ucznia miał przeprowadzaną każdy uczeń zerówki w aspika szkole.
Było ciekawie.
Wcześniej pani pedagog znała aspika papiery. Rozmawiałam z nią kilka razy jeszcze na etapie wyboru szkoły. Na tej podstawie wyrobiła sobie jakiś obraz dziecka.
Samo dziecko spotkała dopiero na badaniu.
Wczoraj byłam na omówieniu diagnozy. Weszłam do gabinetu i zostałam przywitana słowami:
- Jakie on ma orzeczenie? Ja miałam zupełnie inny obraz. Przygotowałam się na dziecko autystyczne zamknięte, niewspółpracujące. A tu wchodzi Stasiek, wita się, siada i zaczyna opowiadać o pociągach, ulubionych tramwajach i dźwiękach zamykania drzwi. Ładnie wszystko robi. Bardzo mnie zaskoczył.
Jestem bardzo szczęśliwa i dumna z mojego syna. Przełamujemy stereotypy. I dobrze :)

A oto rzeczona diagnoza:

Uwaga wychowawczyni: matematykę on ma zdecydowanie powyżej przeciętnej :)

wtorek, 3 grudnia 2013

Różności

Grudzień nadszedł nieco nieoczekiwanie :)
Zima nie zaskoczyła drogowców. Drogowcy próbowali zaskoczyć zimę posypując mosty i wzniesienia solą, niestety, nic to nie dało, zima nie przyszła.
Aspik przez całą jesień nie chorował z gorączką, a tego matka boi się najbardziej. Zawsze przy gorączce działo się coś złego. Trafiła nas tylko alergia.
Już zamierzałam napisać, że Aspik jest tak samo aspikowaty niezależnie od diety. Błąd. Aspikowatość zmienia się w zależności od spożytych pokarmów na cieńszą (normalną) na grubszą (spuchniętą). Mamy kolejny produkt na liście tych całkowicie zakazanych.

Pojawił się znów problem z konwergencją. Wiecie, co to jest? Odpowiem Wam, nie męczcie się szukaniem ;) W tym przypadku chodzi o skupianie wzroku na przedmiocie, wodzenie wzrokiem za przedmiotem w ruchu, ocenianie odległości... to już było ładnie wypracowane. Nawet kiedyś okulistka pochwaliła Aspika za to.

Czekamy na śnieg i lepienie bałwana. Tymczasem Aspik ćwiczy lepienie z gliny. Z babcią G. stworzyli piękny pociąg, a w domu sam ulepił krokodyla :)

Przy okazji przypominamy, że od wczoraj trwa Europejski Tydzień Autyzmu.

czwartek, 28 listopada 2013

Teatr i dzióbek

Byliśmy na pierwszej szkolnej autokarowej wycieczce do stolicy.
46 dzieci, nauczycielki i ja. Pojechaliśmy obejrzeć przedstawienie w teatrze. Udało się ;)
Wycieczka oczywiście nie mogła odbyć się bez problemów. Autokar w drodze na miejsce zbiórki się zepsuł. Czekaliśmy, aż firma przewozowa przyśle kolejny, dzieciaki marzły przed szkołą, a rodzice ciągle pytali i popędzali.
W końcu zastępczy autobus przyjechał, wyruszyliśmy. Zaraz po wyjeździe z miasta dzieciaki zaczęły sprawdzać zawartość plecaczków i wyjmować z nich wszystko, co się nadawało do jedzenia. Akcję rozpoczął Aspik, zjadł kanapkę jeszcze zanim się rozebrał. Wszystko dlatego, że powiedziałam, że jak zje kanapkę, będzie mógł zjeść rogalik.
W drodze "tam" wymiotowały tylko dwie osoby, co uważam za niezły wynik, biorąc pod uwagę ilość słodyczy pochłoniętych w krótkim czasie przez dzieci.
Dla mojego syna tramwaje i autobusy o trzycyfrowych numerach nie są nowością, ale dla niektórych było to zaskoczenie. Aspik wygłosił więc wykład o typach tramwajów i opisał swoje ulubione. Jaka szkoda, że słuchał go tylko najbliżej siedzący chłopiec...
Żeby nie było wątpliwości, Aspik nie siedział z matką. Ja siedziałam kilka rzędów dalej. W końcu sześciolatek powinien sobie dawać radę, prawda? Niech ćwiczy umiejętności społeczne.
Spektakl w teatrze Guliwer był świetny. "Pchła Szachrajka" przedstawiona śpiewająco i tanecznie przez grupę sześciorga aktorów. Teksty wierne, wierszowane, dobrze zaaranżowane i dobrze dobrana muzyka. Dzieciaki podskakiwały na krzesełkach przy żywszych kawałkach. Nadal nucę temat przewodni ;)
Aktorzy grali z minimalną liczbą rekwizytów. Polecam spektakl i teatr (wygodne krzesła i toalety dostosowane do mniejszych dzieci, przedstawienia dla różnych grup wiekowych).
Aspik jeszcze wrażeniami się nie podzielił, chyba że weźmiemy pod uwagę zdawkowe "fajne było" rzucone w przestrzeń w drodze do domu. Najważniejsze, że nie uciekł ze strachu, jak to już się kiedyś zdarzyło.
Powrót autokarem już był spokojniejszy, dzieciaki wcześniej zjadły wszystkie słodkości ;)
Niestety prawdopodobnie nieszczęsny rogalik spowodował u Aspika reakcję uczuleniową. Mamy kolejny produkt na liście potraw zakazanych.
Młody człowiek ma teraz usta jak silikonowa modelka. Zrobił dzióbek. Sweet fotki nie będzie.

poniedziałek, 25 listopada 2013

Staś Pytalski

Aspik zadaje mnóstwo pytań.
Na niektóre łatwo odpowiedzieć:
Czy mogę żelkę?
Co to jest "taboret"?
Dotknąłem palcem otwarte oko. Co mam zrobić?
Czy koty preferują cebulę?

Zdarzają się pytania trudne:
Co to jest "obowiązek patriotyczny"? 
Kiedy kupisz mi słodką bułkę morelową?
Czy klocki dostanę od ciebie czy od Mikołaja?


Odpowiedź na inne jest niemożliwa:
Z obowiązku czy z przyjemności?
Czy przyjedzie mój ulubiony autobus?
Długo jeszcze?

To tylko niektóre pytania Aspika. Kiedyś zapytałam go, kiedy przestanie gadać. Młody człowiek odpowiedział:
- Jak mi się pytania skończą.

-----------------------------------------------------------------
Aspik ma na imię Staś, co powoduje, że wiersz Brzechwy pasuje do niego (i naszej rodziny) niemal idealnie.
Staś Pytalski
Na ulicy Trybunalskiej
Mieszka sobie Staś Pytalski,
Co gdy tylko się obudzi,
Pytaniami dręczy ludzi.

W którym miejscu zaczyna się kula?
Co na deser gotują dla króla?
Ile kroków jest stąd do Powiśla?
O czym myślałby stół, gdyby myślał?
Czy lenistwo na łokcie się mierzy?
Skąd wiadomo, że Jurek to Jerzy?
Kto powiedział, że kury są głupie?
Ile much może zmieścić się w zupie?
Na co łysym potrzebna łysina?
Kto indykom guziki zapina?
Skąd się biorą bruneci na świecie?
Ile ważą dwa kleksy w kajecie?
Czy się wierzy niemowie na słowo?
Czy jaskółka potrafi być krową?

Dziadek już od roku siedzi
I obmyśla odpowiedzi,
Babcia jakiś czas myślała,
Ale wkrótce osiwiała.
Matka wpadła w stan nerwowy
I musiała zażyć bromu,
Ojciec zaś poszedł po rozum do głowy
I kiedy powróci nie wiadomo.

piątek, 22 listopada 2013

Choinkowy szał

Do pierwszej gwiazdki jeszcze ponad miesiąc.
Aspik, jak chyba każde dziecko obchodzące Boże Narodzenie, nie może doczekać się prezentów. Wszystkie inne aspekty świąt są nieważne :)
Rodzice trochę mniej się cieszą. Przygotowana, gotowanie, zakupy, w tym zakup prezentów już teraz spędzają niektórym sen z oczu. Mamo Franka, pozdrawiamy :)
Aspik listu do św. Mikołaja jeszcze nie napisał.
Wykonał za to inną pracę plastyczną. Pracę na konkurs "Choinki Jedynki". Dzisiaj dzieło zostało wysłane. Później wysoka komisja będzie oceniała wszystkie nadesłane prace. Te wybrane, najpiękniejsze rysunki trafią na licytację, z której dochód zostanie przekazany Fundacji Anny Dymnej "Mimo Wszystko" i Stowarzyszeniu Debra Polska "Kruchy Dotyk".
Aspik o akcji usłyszał w radiu i sam chciał się do niej przyłączyć. A ja jestem z niego bardzo dumna. Nawet, jeśli jego praca nie zostanie wybrana do licytacji, dla mnie jest zwycięska.


Projekt i wykonanie: 100% Aspik.

Inspiracją do tej pracy był obejrzany kilkanaście razy film „Ekspres Polarny”, nazywany przez Aspika „Pociąg wigilijny”. Dlatego na rysunku znalazła się jego ulubiona lokomotywa – Piękna Helena (Pm36). Bohaterowie filmu przyjechali nią na biegun północny, do św. Mikołaja.
Jest tu wielka, piękna choinka, do której idzie rząd elfów trzymających się za ręce. Ponad wszystkim leci Mikołaj na saniach ciągniętych przez renifery.
Jeśli ktoś chce zabawić się w młodego artystę, ma jeszcze czas. Prace można wysyłać do 25 listopada :)
Szczegóły TUTAJ.

czwartek, 21 listopada 2013

Jak o tym mówić?

Matka ma dylemat.
Pojawił się dzisiaj i nie chce sobie pójść, kołacze się po głowie i przeszkadza. I matka musi zapytać swoich czytaczy, co o tym myślą.
Domyślam się, że większość z moich czytaczy sama ma dziecko z problemami. Bo tak to jest w tym środowisku, że interesujemy się sobą na wzajem, śledzimy swoje losy.
Czasem wpadnie na chwilę ktoś "normalny", to znaczy niedzieciaty problemowo, poczyta i zniknie. Mam nadzieję, że ostatnie zdanie nie jest prawdziwe :)

Pytanie raczej do dzieciatych blogowych przyjaciół.
Jak mówić/pisać o naszych dzieciakach?
Stereotypowy obraz dziecka z autyzmem to maluch siedzący w kącie i bujający się miarowo, ustawiający w rządku klocki w przerwie między bujnięciami. Dziecko nieznoszące dotyku, niemówiące, uderzające główką o ścianę o kręcące czym się da. Dziecko bez kontaktu.
Aż chciałoby się zburzyć ten stereotyp. Pokazać śmiejącego się dzieciaka spełniającego swoje pasje, chodzącego na festyny i imprezy kolejowe, gadającego (czasem nawet zbyt wiele). Ale czy to na pewno dobry pomysł?
Człowiek nie wiedzący nic o zaburzeniach ze spektrum autyzmu stwierdzi, że dziecko wygląda normalnie, zachowuje się normalnie. Idź, kobieto, do pracy, nie czepiaj się zdrowego dziecka.
Wciąż trwająca nieciekawa afera z autyzmem w tle dołożyła swoją cegiełkę.
Może lepiej zaprezentować dziecko problematyczne, żeby inni zrozumieli, ile pracy jest potrzebne? Że autyzm to nie jest "nic takiego".

Proszę, napiszcie, co o tym myślicie.


-------------------------- EDIT.
Dziękuję Wam za komentarze. Oczywiście nowe dopisywać można :)

Wyjaśnienie przyczyny dylematu.
Zaproponowałam rodzicom nagranie zabawy naszych dzieci i zrobienie z tego optymistycznego filmiku do pokazania innym albo nawet do wstawienia na jutuba. Oczywiście z informacją, że wszystkie te szczęśliwe dzieciaki mają zaburzenia autystyczne. Celem miało być oswojenie autyzmu i zmiana stereotypowego wizerunku.
Pomysł upadł po proteście mam, które twierdziły, że trzeba pokazać, jak trudno jest wychowywać takie dziecko. Nie krytykuję ich podejścia, rozumiem, bo również kilka razy usłyszałam, że daję się dziecku terroryzować, że wymyślam problemy.
Mimo to - wolę optymistyczny obraz! :)

wtorek, 19 listopada 2013

O choroba...

Aspik znów choruje.
Nie, nie na jelita, ma tylko kaszel i zespół Aspergera.
To pierwsze jest chwilowe, da się ogarnąć inhalacjami.
To drugie to nie choroba, tylko zaburzenie, z którym młody człowiek będzie żył do końca życia. Mam nadzieję, że to życie będzie miał jak najdłuższe i jak najbardziej satysfakcjonujące, samodzielne i pełne śmiechu. Jak dotąd radości mu nie brakuje ;)



Tak się składa, że każdy rodzic walczy o dziecko, jego samodzielność i dobre życie. No, może z wyjątkiem skrajnych patologii.
Ja się za skrajną patologię nie uważam, chociaż nie stosuję żadnych cudownych diet "leczących autyzm", chelatacji, suplementów... Nie wierzę w dziurawe jelita i badanie włosa, żeby dowiedzieć się, jakimi metalami ciężkimi zatruło się dziecko. Nie wierzę w moc wybielacza ani leczniczą czterdziestostopniową gorączkę. Ani w suplementy za kilka tysięcy miesięcznie sprowadzane skądś, zapisywane przez "lekarzy DAN".
Wierzę i widzę efekty terapii, wielu godzin terapii i codziennej pracy z dzieckiem. Obecnie z Aspikiem pracuje 5 specjalistów. Zajęcia ma w Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej w Żyrardowie (terapia grupowa metodą Weroniki Sherbourne), w Poradni dla Osób z Autyzmem Dziecięcym na Koszykowej w Warszawie (zajęcia grupowe i indywidualne z pedagogiem) i w Pracowni Terapeutyczno-Artystycznej MAMAMI (terapia SI i grupowa). Ponadto Aspik chodzi do szkolnej zerówki. Dostaje to, czego potrzebuje najbardziej - kontakt z rówieśnikami, nauka współdziałania i zabawy.
Tak, tak, Aspik musi nauczyć się bawić i pracować w grupie. To jest bardzo trudne, ale niezbędne w przyszłym, samodzielnym życiu Aspika. Tego nie załatwi żadna dieta.

Jeszcze słówko o dietach jako takich i funkcjonowaniu. Często pojawiają się informacje, że ktoś tam miał autyzm, zaczął stosować dietę i mu się poprawiło. Informacja taka sobie, nic nowego nie wnosi.
Każdy człowiek, który zacznie się zdrowo odżywiać, będzie czuł się lepiej, to oczywiste. A jeśli zdarzy się, że dana osoba ma jeszcze jakiś problem, np. celiakię albo cukrzycę, o, wtedy dieta jest niezbędna. Albo jak ktoś ma alergię pokarmową. Trzeba tylko pamiętać, że inną dietę będzie miał zdrowy człowiek, inną chory na celiakię, a inną alergik. Nie ma diet uniwersalnych, a właściwą powinien zalecić lekarz.
Jak kogoś coś boli to zachowuje się nieznośnie, prawda? Czasem krzyczy, jest nieprzyjemny albo wcale się nie odzywa. A jeśli taki człowiek, którego coś boli, ma autyzm, a w związku z tym mniejsze umiejętności pokazania, co mu jest?
Autystę może boleć brzuch, może mieć alergię albo inne problemy ze strony układu pokarmowego. Wtedy wizyta u właściwego lekarza (alergologa lub dietetyka) i stosowanie się do zaleceń.
Mogą też boleć dźwięki, kolory, faktury, nowa droga, paproch na stole... Wtedy próba zrozumienia, integracja sensoryczna i ciężka praca. Nie dieta jako jedyny sposób załatwienia wszystkich problemów.
I jednocześnie nauka tego, co najważniejsze - samodzielności, współdziałania, odczytywania emocji własnych i innych ludzi. Bez tego dziecko z autyzmem wyrośnie na zupełnie niesamodzielnego dorosłego z autyzmem.

PS. Warto zajrzeć na stronę http://autyzmbezbzdur.wordpress.com/. Inni rodzice maja poglądy podobne do moich.

poniedziałek, 18 listopada 2013

Inspira

- Jestem szczęśliwy, jestem bardzo szczęśliwy! - taką piosenkę śpiewał Aspik kilka tygodni temu na przystanku autobusowym.
Sprowokował swym śpiewem pytania pewnej pani, co takiego wprawiło go w ten stan szczęścia. Niestety młodzieniec był zbyt zajęty, żeby odpowiedzieć.
W stan euforii wprawił go przejazd nowym pociągiem metra, tym słynnym Inspiro.


Przejechał cały jeden odcinek pomiędzy sąsiednimi stacjami :)

Jeszcze jeden raz załapaliśmy się na przejazd nowym pociągiem metra.
W ostatnią środę mieliśmy trochę czasu, który musieliśmy jakoś spędzić. Poszliśmy pojeździć metrem, a Aspik koniecznie chciał pojechać tym nowym. I pojechaliśmy, przepuszczając wcześniej 5 innych składów, spędzając na peronie 20 minut i zwracając uwagę ochrony. Bo co może robić matka z dzieckiem i wielką, wypchaną torbą na stacji metra nie wsiadając do żadnego pociągu? ;D
W końcu przyjechał nasz wymarzony skład, przejechaliśmy nim całe 9 minut. Podniecenia Aspika po tej podróży nie da się opisać :)

12 stycznia br. odbyła się uroczysta prezentacja tego cudu techniki.
6 października tego roku wyjechały na tory warszawskiej linii metra.
Wczoraj, to jest 17 listopada wycofano wszystkie 6 pociągów Inspiro po pożarze.

Pech chciał, że włączyłam właśnie wczoraj wiadomości i trafiłam oczywiście na informacje o zamkniętej stacji metra z powodu awarii Inspiro. W pierwszej chwili Aspik na szczęście nie skojarzył nazwy. Później, po informacji o wycofaniu pociągów (tym razem usłyszanej w radiu - nie miałam odwagi włączyć telewizji) młody fan metra wpadł w panikę.
Dał się uspokoić porównaniem Inspiro do Dreamlinera, który jednak lata po naprawach.

Ze względu na Aspika mam nadzieję, że nowe pociągi metra jak najszybciej wrócą na tory...

sobota, 16 listopada 2013

Studium przypadku

Aspik urodził się o czasie i żył spokojnie osiągając kamienie milowe w rozwoju mniej więcej zgodnie z planem. Aż do 4 roku życia, kiedy to pewne problemy zaczęły niepokoić. Wcześniej niedoświadczona matka jedynego dziecka uważała, że dziecię rozwija się aż za dobrze, inteligentny, genialny wręcz, znał liczby ujemne i liczby "równe" (parzyste). Problemy nie były tak widoczne.
To nie stało się z dnia na dzień. Nadchodziło powoli i trwało wiele miesięcy. Diagnozowanie, bo o nim mowa, doprowadziło nareszcie do diagnozy: zespół Aspergera.Aspik rozpoczął terapie.
Zaczął się drugi rok aspikowego chodzenia do przedszkola. Dziecię wówczas całe dnie spędzało na chodzeniu po krawędzi dywanu lub siedząc tyłem do dzieci i zasłaniając sobie uszy.
Przez chwilę matce przyszło do głowy, że może należałoby Defetnąć Autyzm Now!, ale ograniczone fundusze oraz interesujące porady na forach skutecznie matkę od pomysłu odwiodły.
Przejście na dietę bezglutenową, bezcukrową i bezczegośtam również przeszło matce przez myśl. Ale jak wprowadzić taką dietę dziecku, które żywiło się głównie bułkami kajzerkami i tym, co gęste w krupniku?
A może dziecko samo sobie wprowadziło taką dietę i ta wybiórczość jest właśnie próbą samolecznia, jak twierdzą inni autorzy publikujący na temat autyzmu?
Tak więc zostaliśmy przy terapiach prowadzonych przez psychologów, pedagogów i terapeutów integracji sensorycznej. I stała się rzecz niezwykła: Aspik zaczął wracać do ludzi. Coraz mniej kręcił się w kółko, zaczął rysować, nie gryzł już swoich rąk do krwi.
Teraz Aspik zaczepia ludzi w pociągu, z kilkoma stałymi towarzyszami podróży nawet się zaprzyjaźnił. Wkręci się wszędzie, gdzie można i gdzie nie można. Rzuconą w przestrzeń uwagą sprawia, że ludzie ustępują mu miejsca w autobusie i częstują cukierkami. Jest małym, szczęśliwym dzieciakiem, który wciąż MA zespół Aspergera.
Wciąż ma problemy ruchowe, nie umie jeździć na rowerze, pisanie idzie mu gorzej niż pięciolatkom z jego klasy. Czasami nie rozumie bardzo prostych informacji nie mówiąc już o metaforach i ironii. Dziwi się, jeśli ktoś mu nie odpowiada na zaczepkę w stylu: "a widziałeś EN57?". Wyje, jeśli w sklepie nie ma "jego" pączków albo ktoś inny naciśnie przycisk otwierania drzwi w tramwaju.
Nie jest chory i nie "wyzdrowieje" z tego, bo zaburzenia autystyczne to nie choroba.

Oto, co Aspik myśli o tym całym autyzmie :)

Terapie nadal są i będą potrzebne, żeby było mu łatwiej żyć w "naszym" świecie. Aspik musi się rozumowo nauczyć się tego, co zwykłe dzieciaki wiedzą intuicyjnie. Tego nie załatwi żadna dieta.

PS. Pani R. jest obecnie najlepiej znaną finalistką wiadomego konkursu. Przy tylu wpisach na jej temat na różnych forach, FB i blogach naprawdę zdziwię się, jeśli ona nie wygra. W końcu nieważne, jak się mówi, byle mówili. A im więcej ludzi zna, tym dla pani R. i jej fundacji lepiej...

środa, 13 listopada 2013

Oczy

Aspik pechowiec ma matke okularnicę. To znaczy, że wzrok małego człowieka również może wymagać korekcji. Na szczęście na razie wymaga tylko regularnych kontroli.
Dziś odbyła się kolejna wizyta u okulisty. Ta była trudniejsza, bo z zakraplaniem atropiny, czyli leku rozszerzającego źrenice. Wiecie, jakie to nieprzyjemne? I jak później słońce razi, a litery się rozmazują?
Aspik bardzo grzecznie usiadł sam na fotelu, podniósł głowę do zakroplenia, poczekał, wykonywał wszystkie polecenia. Żadnego krzyku, krzywienia się, prób ucieczki. Najlepszy pacjent :)
Później na korytarzu skakał po wybranych kolorach wykładziny na podłodze, dzięki czemu przeczekał spokojnie czas potrzebny na rozszerzenie źrenic. Po 15 minutach wszedł znów do gabinetu.
Wyniki: piękne dno oczu,  +0,75 na obojgu oczach.
Okularów nie zakładamy, bo wada jest na tyle mała, że nie powinna przeszkadzać w funkcjonowaniu. Następna kontrola za rok :)

piątek, 8 listopada 2013

Do hymnu!

Wielokrotnie słyszałam bardzo miłe uwagi, że mój syn pięknie śpiewa, że ma super słuch i koniecznie powinien chodzić na jakieś zajęcia muzyczne.
Owszem, Aspik świetnie zapamiętuje i potrafi powtórzyć wiele melodii. Potrafi też zapamiętać czyjąś wypowiedź i powtórzyć ją z idealną intonacją. Ale to zapamiętuje mimowolnie, nie uczy się najpierw tekstu, później intonacji.

-----------------------------------------
Aspik chodził do przedszkola przez trzy lata, co oznacza, że trzy razy uczył się kolęd. Dzieciaki z zaburzeniami autystycznymi często mają dobrą pamięć i słuch muzyczny, więc nauka nie powinna sprawiać problemów.
A jednak problem był.
Nauczycielka uczyła dzieciaki najpierw tekstu, a później śpiewania. Standardowa, wypróbowana na wielu pokoleniach metoda nauki tym razem nie podziałała, czy może podziałała zbyt dobrze.
Aspik nauczył się tekstu razem z melodyką i rytmem języka mówionego i za nic nie mógł dopasować tej wiedzy do melodii kolędy. Musiał nauczyć się jej po raz drugi, tym razem z melodią śpiewaną. Było to trudne, bo wcześniej zapamiętany tekst musiał wyrzucić z pamięci.

-----------------------------------------
Rozpoczęcie roku szkolnego odbywało się na boisku szkolnym. Dzieciaki z zerówek stały na trawniku, na szczęście, bo Aspik przez niemal cała uroczystość obserwował mrówki.
Poderwał się i stanął na baczność dopiero przy haśle "Do hymnu". Powrócił do przerwanej czynności na hasło "Spocznij".

-----------------------------------------
11 listopada niedługo, dziecko przez cały rok nic na ten temat nie mówiło. Dzisiaj zapytało, czy w poniedziałek w południe będzie w telewizji "transmisja obchodów".
Dlaczego? Bo on chce posłuchać tych rozkazów i śpiewów :)

-----------------------------------------
Matka nie pomyślała, że przed 11 listopada nauczycielka będzie uczyła dzieci hymnu państwowego. Nie uprzedziłam nauczycielki, że Aspika nie można uczyć tekstu jakiejkolwiek piosenki, bo to niewykonalne.
Dziś odebrałam syna szczęśliwego, bo zrobił czerwono-biały kotylion (sam!) i nauczył się nowej piosenki. I zaczął śpiewać. Oj... to nie brzmiało jak Mazurek Dąbrowskiego, chociaż słowa prawie się zgadzały...
Do wieczora słychać było u nas tylko "Marsz, marsz, Dąbrowski, z ziemi włoskiej do Polski...", czasem nawet w rytmie i z właściwą melodią.
Do Święta Niepodległości mamy jeszcze dwa dni, może uda nam się naprawić to aspikowe śpiewanie ;)

poniedziałek, 4 listopada 2013

Stasiek Błyskawica

Aspik ma "normalne" imię: Stanisław :)
Jak moglibyśmy nie skorzystać z tego zaproszenia? Toż to imiennik Aspika.



Byliśmy.
Miałam nadzieję, że Aspika zainteresuje coś nowego. Samoloty, jako maszyny silnikowe, miały szansę. Tym większą, że wcześniej byliśmy na filmie "Samoloty", tej kreskówce twórców "Aut" i slynnego Zygzaka McQueena.

Aspik zachwycił się samolotami stojącymi na terenie. Podchodził do każdego i sprawdzał, co można poruszyć.


Kolejny zachwyt wzbudziły tunele aerodynamiczne. Młody człowiek koniecznie chciał do któregoś wejść. Niestety się nie dało, mogliśmy tylko podziwiać je z zewnątrz.
Nie zobaczyliśmy także tuneli w akcji, bo podobno hałas jest potworny.

Mały tunel do badania modeli.
Tunel olbrzymi :)



Widzieliśmy śmigłowce, całe mnóstwo śmigłowców, byliśmy nawet na jednym wykładzie na ich temat. Aspik siedział w helikopterze ratunkowym na miejscu pilota.
Wszedł także do szybowca i dał się zamknąć w kabinie. Przez chwilę był prawdziwym pilotem, wypróbował wszystkie dźwignie i guziczki, mam nadzieję, że niczego nie zepsuł ;)
Obejrzeliśmy jeszcze mnóstwo innych rzeczy, a po tym wszystkim zmęczony Aspik zasiadł na tronie z balonowym berłem w ręku :D


piątek, 1 listopada 2013

Karta w grze

W tym roku po raz pierwszy prosiliśmy o pomoc w wysokości 1% podatku.
Nasza karta, chociaż mocna, potrzebuje wsparcia innych, sama nic nie osiągnie.


"Gra w piki daje wyniki" - przysłowie grających w brydża - nieźle pasuje do naszej jednoprocentowej sytuacji. Naszym wynikiem nie będzie niestety wyjazd na turnus rehabilitacyjny, do tego duuużo brakuje. Co się uda sfinansować z wpłat - zobaczymy. Może to będą nawet 2 miesiące terapii Integracji Sensorycznej.

Nie wiem, ile osób podarowało swój 1% Aspikowi. Kilkoro znam, o innych nie wiem nic. Ani kto to był, ani dlaczego przekazał tę kwotę właśnie na aspikowe konto.
Wszystkim, którzy pomogli nam grać o samodzielność Aspika

DZIĘKUJEMY.

I już zapowiadamy - w przyszłym roku zagramy ostro ;)

czwartek, 31 października 2013

Siła rodziców


Kobieta dzieciata przestaje być kobietą. Zostaje matką i tyle. Panowie się roześmieją, ale... czy któraś z dzieciatych Pań czytających tego nie doświadczyła?
Kobieta mająca dziecko z jakąkolwiek niepełnosprawnością przestaje być kobietą podwójnie. Zostaje matką dziecka niepełnosprawnego, jego opiekunem, lekarzem, fizjoterapeutą, dietetykiem, szoferem i czort wie, kim jeszcze. Musi nagle nabyć wiedzę na temat choroby własnego dziecka, żeby niejednokrotnie tłumaczyć lekarzom, co jej dziecku jest i czego potrzebuje.
Ale wiecie co? To jest możliwe.
Matka może wszystko.
Dyskryminuję Panów, przepraszam, już się poprawiam. To przez pisanie o sobie ;)
Rodzic może wszystko.
Może znać najdrobniejsze szczegóły problemów swojego dziecka, znaleźć dostęp do nieosiągalnych terapii, zna najnowsze informacje medyczne, odczytuje najdrobniejsze sygnały dziecka.
Rodzice mogą wszystko, ale nie w pojedynkę.
Na samym początku założyłam blog, żeby nie być sama. Przyjaciele mówili "przecież on jest taki ładny", "wyrośnie", lub "przecież wszystkie dzieci w tym wieku tak się zachowują". Wiem, że chcieli dobrze. Tylko ja potrzebowałam się wygadać.
Później Aspik (nadal będę na blogu go tak nazywać) zaczął chodzić na terapię grupową, a ja razem z innymi rodzicami spędzaliśmy czas w poczekalni gadając o wszystkim i o niczym. To było cudowne odkrycie, móc powiedzieć o problemach i zostać zrozumianym, bez pytań i pouczeń. Tak po prostu.
Nie wiedziałam wtedy, że inni rodzice mieli podobny problem, jak ja. Oni założyli Klub rodziców Autyzm HELP. Klub istniał najpierw w Łodzi przy fundacji JiM, teraz rozrósł się niemal na całą Polskę, a tam, gdzie jeszcze go nie ma, rodzice niebawem go założą.
Nie tak dawno dwie kochane kobietki Bogusia i Monika zrobiły tak w Olsztynie. Miałam zaszczyt być na uroczystym otwarciu, za co wszystkim ogromnie dziękuję. Było cudownie.
Nic to, że musiałam wstać przed 4 rano, spóźnić się na pociąg, łapać stopa na miejsce zbiórki. Ta mała przygoda spowodowała, że było jeszcze fajniej ;)
A na miejscu... Było tak, jakbyśmy wszyscy znali się od dawna. Był tort, gadanie o wszystkim i o niczym, śmiech i radość ogólna. Prezentacja Tomka na temat siły rodziców, tego, że mogą wszystko, nawet zorganizować międzynarodową konferencję. Pamiątkowe zdjęcie.



PS. To pisałam ja, Aspikowa, matka Aspika, autorka wszystkich dotychczasowych wpisów tutaj. Dlaczego tak? W blogowej przestrzeni tak jest łatwiej, sporo ludzi mnie zna właśnie jako matkę Aspika.
PPS. Jestem matką Aspika i nie przestałam być kobietą :) M. :*
PPPS. Moniko, dzięki za poprawienie i tak świetnego humoru wtedy na spotkaniu. Jeszcze nikt mnie tak nie odmłodził :D

czwartek, 17 października 2013

Matka polka stoi

Miał być pozytywny wpis o olsztyńskim spotkaniu. Będzie. Później.
Tymczasem coś, co mnie osobiście bardzo rusza/wkurza. O podejściu do dzieci i rodziców w środkach komunikacji miejskiej.
Wiadomo, że rodzice, najczęściej matki podróżują z dziećmi. Muszą dostać się do lekarza/przedszkola/szkoły/babci/na plac zabaw. Nie każdy ma samochód, a nawet jak ma, nie zawsze chce z niego korzystać. Nie zawsze potrzebuje, jeśli jest możliwość dojazdu autobusem albo tramwajem. Czasem to tylko jeden przystanek.
O wózkach w autobusach napisano już liczne artykuły. Rzecz była wielokrotnie komentowana na korzyść i niekorzyść podróżujących. Niektóre zakłady komunikacji miejskiej napisały nawet poradniki na temat właściwego zachowania matek w autobusach i na przystankach.
Ale co z tymi dzieciakami, które już wyrosły z wózków? Jakie mają prawa i obowiązki?
Mój syn ma swoje ulubione miejsca siedzące. Wpada w rozpacz, jeśli miejsce jest niedostępne. Powoduje to częste uwago współpasażerów "taki ładny chłopiec, a tak płacze" lub "chłopaki nie płaczą, nic się nie stało". Owszem, Aspik jest ładny, ale według niego stało się bardzo wiele, więc płacze, żeby odreagować.
Czasem jest jeszcze gorzej - miejsce jest wolne, Aspik siada i wtedy się zaczyna. Bo dzieciak siedzi, a starsza osoba stoi, usiąść nie może, a nogi tak ją bolą. I cały autobus ma pretensje do mnie, matki, że nic z tym nie robi.
Raz mieliśmy sytuację nieciekawą. Jechaliśmy tramwajem, siedzenia pojedyncze, ja za synem. Podszedł starszy pan, podniósł Aspika i usiadł na miejscu, gdzie chwilę temu siedział mój syn. Gdyby zapytał, ja bym wstała.
Ja mogę stać. Moje dziecko musi siedzieć.
I nie zamierzam się nikomu z tego tłumaczyć.

środa, 9 października 2013

Co wolno?

Ostrzegam: będzie filozoficznie.
Nasze życie toczy się głównie w pociągach. Tym razem również kolejowa opowieść.
Na peronie spotkaliśmy znajomą, dobrze znaną i znającą Aspika. Później dosiadło się jeszcze troje młodych ludzi - znajomych znajomej - i tak zrobiła się nas szóstka: sześciolatek, ja oraz czworo studentów.
Studenci zaakceptowali superprzyjaznego, łaszącego się i głośno gadającego Aspika bez żadnych problemów. Podróż zapowiadała się na spokojną, chociaż dziecko co chwila wstawało, żeby pomiauczeć do któregoś ze współpasażerów lub wspiąć się na jego kolana. Najczęściej słychać było "synu, wracaj, siadaj na miejsce".
Pech chciał, że niedaleko siedziała para starszych osób, która bardzo nieprzychylnie patrzyła i komentowała zachowanie dziecka.
Ciekawa jestem, czy ci ludzie inaczej by zareagowali, gdyby Aspik był rozkosznym dwu- albo trzylatkiem, nie wyrośniętym sześciolatkiem.


Ja już się tym nie przejmuję.
Bardziej martwię się, co będzie, gdy te głupie uwagi dotrą do uszu Aspika.

wtorek, 8 października 2013

Aspik prowadził pociąg

Aspik prowadził pociąg :)
Nie napiszę trasy, godziny ani nawet spółki, żeby nikt nie miał problemów.
A było to tak: Zwykle jeżeli tylko jest taka możliwość jeździmy na samym początku pociągu. Aspik zagląda przez szybkę oddzielającą część dla konduktora, czy przypadkiem kabina maszynisty nie jest otwarta i nie da się czegoś zobaczyć. Tym razem nie za bardzo się dało, szybki w drzwiach były oklejone folią lustrzaną.
Ale na każdej stacji konduktor wychodził i drzwi otwierał. Wtedy Aspik podglądał :)
Mówiłam już, że mamy szczęście do ludzi?
Pewna bardzo sympatyczna pani zamieniła się z nami miejscami, żeby chłopak mógł lepiej widzieć. Później ta sama pani powiedziała konduktorowi, że tu jest taki mały miłośnik pociągów, a konduktor zaprosił Aspika do kabiny maszynisty. Młody kolejarz oczywiście wszedł z chęcią i zaczął wypytywać.
A maszynista wziął Aspika na kolana i wszystko mu pokazywał :)

Wyobrażacie sobie uśmiech na twarzy młodego człowieka?
Żałuję, że nie miałam aparatu i nie zrobiłam zdjęcia tej pamiętnej chwili.

Dziękujemy wszystkim, którzy zrobili Aspikowi ten piękny, choć bardzo nieoczekiwany prezent :)

piątek, 4 października 2013

Choroba

Aspika coś dopadło.
Powodowało, że biedak kasłał kilkanaście razy na minutę. Piękny, typowo krtaniowy, szczekający kaszel. Żadnej gorączki, nawet najmniejszego stanu podgorączkowego. Dziecko radosne, chętne do zabawy, chociaż kaszel mocno w zabawie przeszkadzał. Nieustannie głodny, co bardzo cieszy matkę, nawet jeśli co drugi kęs został wykasłany ;)
Leki przeciwalergiczne razem z inhalacjami z Berodualu przeprowadziły na "cosia" zmasowany atak i dają sobie z "cosiem" radę. Już jest dużo lepiej.

Kolejny raz Aspik wymaga leków p/alergicznych. Ale alergii nie ma, z testów nic nie wyszło.

wtorek, 1 października 2013

Indiańska osada

Jest takie magiczne miejsce w Borach Tucholskich, a w nim ludzie, którzy wiedzą wszystko.
To tu: www.osada-indianska-radogoszcz.pl.

Poznajecie tego wojownika?

Zaraz za bramą przywitał nas wódz wraz ze swą squaw.
Wódz nie założył swego indiańskiego stroju, ale to nie szkodzi. Miał za to łuk i kołczan ze strzałami, które wręczył Aspikowi. Nie było łatwo nieść...


Nie tak łatwo napiąć łuk, jeszcze trudniej strzelić tak, żeby strzała trafiła dokładnie w środek tarczy. Jednak wszyscy daliśmy radę. Ustrzeliliśmy nawet jeden słupek i jednego "zająca" (strzała poleciała w las) :)


Zabawa stawała się coraz ciekawsza.
W międzyczasie usłyszeliśmy opowieści o grupach, które bawiły się w indiańskiej osadzie. Grupy dzieciaków w różnym wieku, ale także grupy wielopokoleniowe oraz grupy osób niepełnosprawnych w różnym stopniu. Brzmiało to bardzo ciekawie.
My niestety nie wszystko mogliśmy zrobić, na przykład było nas zbyt mało na przeciąganie liny albo na zabawę w indiańskie podchody. Za to mogliśmy swobodnie spróbować swoich sił w rzucie tomahawkiem.


Następnie przyszedł czas na łapanie mustanga na lasso. Kto nie trafił kołem na palik, miał wracać do domu pieszo. Na szczęście wszystkim udała się ta sztuka, ale Aspik bił nas na głowę w tej konkurencji.



Wielki wódz Siwa Głowa nosił kiedyś inne indiańskie imię, ale jego mądrość spowodowała zmianę koloru włosów, więc i imię się zmieniło. Ten człowiek widzi wiele, ale potrafi jeszcze więcej. Potrafi przekonać każdego do dobrej zabawy i sprawić, że nikt nie czuje się "gorszy".

Aspik jeszcze dokonał wymiany w iście indiańskim stylu. Za jeden ze swoich rysunków przedstawiających lokomotywę otrzymał naszyjnik.


Właściciele osady sami takie ozdoby wytwarzają. To tylko taki drobiazg, zobaczcie TUTAJ, jakie cuda można u nich kupić.

Ta osada indiańska to nie wigwamy, nie teren, otoczenie, Bory Tucholskie czy indiańskie ozdoby.
To też jest ważne. Najważniejsi jednak są ludzie, którzy osadę stworzyli i tworzą ją cały czas.
Wódz Siwa Głowa wielokrotnie powtarzał Aspikowi, że najważniejszą cechą wojownika jest cierpliwość. Sam ma jej bardzo dużo. Ma także dar, dzięki któremu sprawia, że nawet najsłabszy wojownik potrafi wszystko.

Jest to miejsce, które polecamy dużo bardziej niż cokolwiek dotychczas opisane na tym blogu.
Naprawdę każdy może tu przyjechać i z pewnością będzie się dobrze bawił. Szczególnie, jeśli zgromadzi grupkę przyjaciół lub przyjedzie z klasą szkolną. Wtedy indiańska rywalizacja powoduje, że zabawa staje się jeszcze lepsza.

środa, 25 września 2013

Transport publiczny

Komunikację publiczną Aspik lubi.
Ma swoje ulubione tramwaje, którymi chciałby jeździć ciągle. Niestety zazwyczaj wredne tramwaje wjeżdżają akurat na przystanek w przeciwną stronę lub odjeżdżają, zanim zdążymy tam dojść.
W tę sobotę wszystkie tramwaje grzecznie stały na swoich miejscach.


Byliśmy, nie mogliśmy przegapić takiej okazji.
Podobnie jak w zeszłym roku zaliczyliśmy dzień pierwszy.
Było fajnie. Przejechaliśmy tramwajem 102N (taki stary przegubowy zielony z zielonymi siedzeniami).
Później wybraliśmy się na wycieczkę po zajezdni 120Na Duo, taki z dwiema kabinami motorniczych po obu stronach tramwaju. Nie musi zawracać, tylko zmienia kierunek jazdy. Po Warszawie jeździ ich zaledwie 6. Tym tramwajem przejechaliśmy przez myjnię. To był najczystszy pojazd w mieście, takie wycieczki odbywały się co kwadrans :)
Aspik sprawdzał także, czy mógłby być motorniczym starego pojazdu.




Później przeszliśmy do jeszcze starszych pojazdów. Omnibusy konne. Koni nie było, ale do pojazdów można było wejść i podzwonić dzwoneczkiem.
Matka niestety do Omnibusu nie dała się zaprząc ;)








Ale najbardziej spodobał się omnibus konny piętrowy.
Udało nam się nawet wspiąć na samą górę i stamtąd podzwonić dzwoneczkiem.




Nie tylko tramwaje oglądaliśmy.
Autobusy też spodobały się młodemu człowiekowi.
W Jelczu dzieciaki tłoczyło się próbując wepchnąć się na miejsce. kierowcy, a że była ich gromada, wygrywał najsilniejszy. Przyszedł Aspik, zarządził kolejkę, w której dzieciaki grzecznie się ustawiły. Nas, dorosłych, wprawił tym w zdumienie, tym bardziej, że sam ustawił się pod koniec kolejki i sterował ruchem :)
Przejechaliśmy też autobusem Chausson - największą atrakcją tegorocznych DTP.


-----------------------------------------
Żeby nie było zbyt słodko matka sobie teraz ponarzeka.
Uprzejmie prosimy organizatorów o lepszy dzień kolejowy.
Dwa lata temu na dworcu Zachodnim stały lokomotywy i wagony różnych typów, przyjechał parowóz Piękna Helena (PM-36), wielka miłość Aspika, którym można było przejechać się do Pruszkowa i z powrotem. Kursował też szynobus z Zachodniej do dworca Głównego, można było zwiedzać Muzeum Kolejnictwa.
Wiem, że tamte dni transportu publicznego były jubileuszowe (dziesiąte). Wiem, że kryzys, oszczędności itp. Może jednak uda się zorganizować coś takiego znów wcześniej, niż za 8 lat. Bo przy takim spadku formy, jak obserwowany, dwudziestych DTP już nie będzie.

wtorek, 24 września 2013

Wrześniowo

Czy ktoś z Was zastanawia się gdzie jesteśmy gdy nas nie ma? Dlaczego posty pojawiają się w środku tygodnia, a w weekendy milczymy?
Odpowiedź jest tak prosta, że aż banalna. Aspik od poniedziałku do czwartku chodzi do szkoły, piątki to dzień zajęć warszawskich, a soboty i niedziele zazwyczaj spędzamy poza domem i bez internetu :)
Relacja z ostatniego sobotniego wypadu pojawi się niebawem. Tymczasem w oczekiwaniu na zdjęcia krótki opis Aspika wrześniowego.
Początek roku szkolnego, powrót do placówki edukacyjnej (wcześniej przedszkola, obecnie szkoły), zawsze wiązał się z choróbskami. I to pomimo regularnego podawania tranu lub innych środków mających poprawić dziecięcą odporność. Nic nie pomagały regularne dostawy witamin w postaci warzyw i owoców. Po prostu całe wakacje jest dobrze, a we wrześniu się zaczyna.
Ten rok jest prawie wyjątkowy. Aspik co prawda ma zatkany nos, ale płukanie wystarcza. Dzięki temu zaliczamy kolejne weekendowe atrakcje, których we wrześniu nie brakuje.
Jest jeszcze jedna bardzo pozytywna zmiana w tym roku: wyraźnie zmniejszyły się aspikowe nadwrażliwości, odreagowywanie dnia pełnego atrakcji. To chyba najbardziej mnie cieszy. I ta otwartość, łatwiejszy kontakt nawet z obcymi ludźmi.

----------------------------------
W naszym domu zamieszkał kot. Albercik.
Aspik zawsze marzył o kocie, pytał, planował. Był szczęśliwy aż do wczoraj, kiedy to nadepnął na kota i został za to porządnie zbesztany. Nie przeze mnie, tylko przez nadepniętego.
Wieczorem młody człowiek się rozpłakał i stwierdził, że już nie chce kota. Obrazili się obaj. Trochę trwało, zanim Aspik i Albercik się pogodzili :)

czwartek, 19 września 2013

Konflikt

To pierwsza taka sytuacja w życiu Aspika, dlatego jest warta zapisania ;)

Aspik posprzeczał się ze swoim jedynym, najlepszym przyjacielem Michałem.
Wyraźnie było to widać już w drodze do szkoły. Jeden szedł po jednej stronie chodnika, drugi po drugiej.
Zauważyła to także Pani Wychowawczyni, zapytała mnie, o co chłopcy się pokłócili.
Nie wiadomo dokładnie o co poszło.
Być może przyczyną była ta nieszczęsna czerwona kredka, która nie chciała się zatemperować i zepsuła cały dzień. Kredka Michasia dała się zatemperować bez problemów.
Może to był ten kasztan, znaleziony dzisiaj przez przyjaciela, a przeoczony przez Aspika.
Może chłopaki zbyt dużo czasu spędzali razem, nasycili się sobą i po prostu mają siebie dość.

Jedno jest pewne: dzisiejsze zajęcia Sherbourne w PPP nie należały do udanych.
Zaraz na początku wyścig wygrał Michał. To ustawiło całe zajęcia. Aspik rozpłakał się i tak już było prawie do końca. Na domiar złego następny (nieco zmanipulowany na korzyść rozpaczającego dzieciaka) wyścig wygrali z Michasiem wspólnie.
Później już cokolwiek się nie działo Aspik wybuchał tekstem "Dlaczego Michał zawsze wygrywa?". I chociaż więcej wyścigów nie było - każda propozycja nowej zabawy była kwitowana tym okrzykiem i nowym wybuchem płaczu.

Mam nadzieję, że trzy dni wystarczą, żeby chłopaki odpoczęli od siebie i w poniedziałek znów się lubili.

wtorek, 17 września 2013

Pożegnanie z...

...kładką, czyli z przejściem nad torami.

Aspik wpadł dziś w panikę. Powodem była informacja, która pojawiła się na stronie urzędu naszego miasta. Taka oto: "Od dnia 18 września br., wraz z rozpoczęciem przebudowy stacji Żyrardów, planowane jest wdrożenie czasowej organizacji ruchu w tym rejonie. Zamknięta zostanie kładka dla pieszych oraz przejście podziemne prowadzące z dworca na peron".
Informacja pojawiła się dopiero dzisiaj, a już jutro ma się rozpocząć przebudowa. Można się było tego spodziewać, od dawna chodziły na ten temat słuchy.  Aspik ciągnął mnie na spacery na kładkę odkąd zaczął chodzić. Na kładkę wchodziliśmy zawsze, gdy byliśmy na peronie, bo stamtąd lepiej widać nadjeżdżające pociągi. To dla Aspika ważne miejsce. Musieliśmy tam pójść i zrobić żelaznej konstrukcji sesję zdjęciową.

Kilka słów o historii obiektu. Znów pozwolę sobie zacytować:
"Kładka nad torami.
Od wielu lat mieszkańcy Żyrardowa zgłaszali postulat wybudowania kładki nad torami kolejowymi, umożliwiającej przejście pieszych z ulicy Bohaterów do przemysłowej dzielnicy miasta przy ul. Jaktorowskiej. Stąd też „Życie Żyrardowa” nr 35 z 3 września 1977 roku z satysfakcją informowało, że właśnie brygady Przedsiębiorstwa Robót Kolejowych nr 15 z Warszawy przystąpiły do budowy stalowej kładki nad torami.
Uroczyste otwarcie przejścia nad torami kolejowymi nastąpiło 29 kwietnia 1978 r."1.

Oto nasza kładka, na wieczną pamiątkę miejsca, z którego Aspik oglądał pierwsze pociągi ;)





----------------
1. Krzysztof Zwoliński, "Życie Żyrardowa ma 60 lat"

Para na weekend

W sobotę byliśmy... byliśmy... Zgadnijcie sami :)



Widzicie?
Tak jest, to lokomotywa parowa. Dokładnie Ol12 z Chabówki. Musimy tam kiedyś pojechać, obejrzeć ich tabor. Tam nas jeszcze nie było ;)
Lokomotywy parowe zwykle nie jeżdżą po warszawskich torach. Szczególnie rzadko zdarza się, że ciągną odrestaurowane zabytkowe wagony, którymi można podróżować. Powodem była cykliczna już impreza o nazwie Letnisko z Artystami organizowane przez Klub Kultury Falenica.
Bardzo ciekawa impreza. W jednym z wagonów jechał zespół muzyczny, który wysiadał na każdej stacji i grał dla podróżnych. Było też kilka teatrów, podróżnicy ubrani w stroje z minionej epoki, z wielkimi kuframi i walizami, kapelusznicy....
Największe wrażenie zrobił oczywiście pociąg. Parowóz, zabytkowe wagony, w tym wagon restauracyjny i tzw. boczniak. Nie mogliśmy przepuścić takiej okazji. Kupiliśmy bilety i w drogę!


















Jechaliśmy z Warszawy Gdańskiej do Warszawy Falenicy. Trasa wystarczająco długa, trochę ponad godzinę jazdy, w tym kilka postojów. Musieliśmy przecież przepuścić inne pociągi.
Na końcu trasy, w Falenicy przeszliśmy przez wszystkie wagony, zwiedziliśmy każdy kąt, wyjrzeliśmy przez większość okien. Usiedliśmy na wygodnych, miękkich siedzeniach klasy 2 i na twardych ławach klasy 4. Wypiliśmy kawę i soczek w bardzo ładnym wagonie restauracyjnym. Zobaczyliśmy, jak lokomotywa przejeżdża na drugi koniec składu i podczepia się do wagonów.
Aspik szczęśliwy, my też.
Prosimy, żeby podobna impreza odbyła się za rok :)

poniedziałek, 16 września 2013

Uczucia

Wpis o naszym weekendowym wypadzie jeszcze będzie, było tak fajnie, że trzeba to opisać :)
Ale zanim wpis się napisze, matka ma kilka myśli do przekazania.

Aspik uczucia okazuje na swój własny, specyficzny sposób.
Nauczony, że do dorosłych nie mówi się "cześć", mówi wszystkim "dzień dobry". Przed wejściem do szkoły żegna się ze mną słowami "do widzenia mamo". Zawsze w ten sam sposób, stojąc do mnie tyłem, gotowy do biegu do sali. Jego zachowanie powoduje różne spojrzenia innych rodziców odprowadzających swoje pociechy. Aspik bardzo polubił swoją szkołę i Panią Nauczycielkę.
Czasem się zdarza, że mój syn chce powiedzieć komuś, że jest dla niego naprawdę ważny. Przekazuje to słowami "bardzo cię kocham i lubię", zawsze tak samo.
Aspik bywa też zazdrosny.
Nasza ostatnia rozmowa o uczuciach brzmiała tak:
- Mamo, dlaczego kochasz M. bardziej niż mnie?
- Nie kocham go bardziej od ciebie, skarbie.
- Mamo, dlaczego kochasz M. mniej niż mnie?

Sprawiedliwość musi być ;)

czwartek, 12 września 2013

Aspikowy?

Autyzm czy nie autyzm? Zespół Aspergera, całościowe zaburzenia rozwoju, a może tylko zaburzenia integracji sensorycznej? Coś jeszcze innego?

Takie pytania zadaje sobie każdy rodzic przed/w trakcie/tuż po diagnozie.
Ja też je sobie zadawałam, chociaż dość szybko przyjęłam do wiadomości, że zaburzenia są.

Teraz pytania wracają.
Aspik nie jest typowym przedstawicielem gatunku. Do szkoły poszedł bezboleśnie, bez strachu. Nie przeraziło go nowe pomieszczenie, nowa nauczycielka, nieznane dzieci. Przyłączył się do zabawy.
Nie trzyma się kurczowo schematów. Można z nim podyskutować na temat zmiany planu dnia, nawet chwilę przed zmianą.
Rozpoznaje mimikę i to nie tylko wyuczone schematy, ale także różne niuanse. Często nie reaguje właściwie na emocje innych osób, ciągle mówi do mnie przy pożegnaniu "do widzenia mamo", ale wie, że ktoś złośliwie uśmiechnięty nie cieszy się naprawdę.
Udaje się go wybić ze sztywnego sposobu myślenia. Dzisiaj np. był nietoperzem, a chwilę później - osłem.
Nie ma obsesyjnych zainteresowań. Bo ciągłe gadanie o lokomotywach, tramwajach i niektórych rodzajach samochodów nie jest obsesyjne, można temat zmienić na przykład na odżywianie borsuków albo architekturę. To nie są typowe zainteresowania sześciolatków, ale obsesji żadnej nie ma.

Wiemy, że problemy są. Bardzo dużo wypracowaliśmy, ale trochę nam jeszcze zostało. Czy Aspik nadal spełnia kryteria diagnostyczne?
Będzie trzeba przemianować bloga :)

wtorek, 10 września 2013

Różnice

Często jeździmy komunikacją publiczną i często rozmawiamy z ludźmi. A ludzie, jak wiadomo, są różni.
Wczoraj mieliśmy spotkanie z gatunku tych bardziej interesujących.
W przedziale pociągu jechaliśmy tylko my (to znaczy matka z Aspikiem) i pewien pan. Mężczyzna próbował z Aspikiem nawiązać rozmowę. Trudno mu to szło, dziecko odpowiadało półsłówkami, nie kontynuowało rozpoczętego tematu. Nie lubi Angry Birds, Scooby Doo (chociaż miał koszulkę z tym bohaterem) ani Sponge Boba. Mój sześciolatek rzadko ogląda telewizję, więc o programach dla dzieci pogadać się nie da.
Pytanie o ulubione jedzenie też nie okazało się tak bezpieczne - Aspik odparł, że bardzo lubi banany, paprykę, ogórki i sałatę.
Konwersacja nabrała rozpędu dopiero, gdy wyprzedził nas inny pociąg pospieszny z lokomotywą EP08. Wtedy w Aspiku zaszła nagła zmiana i zaczął gadać, nawijać, ględzić i przynudzać o lokomotywach i ulubionych tramwajach :)
Pan później powiedział, że ma sześcioletniego syna.A ja zaczęłam się zastanawiać, jak bardzo zainteresowania Aspika odbiegają od zainteresowań innych sześciolatków.
Chyba bardzo.

niedziela, 8 września 2013

Pierwszy tydzień

Pierwszy tydzień roku szkolnego za nami.
Tydzień trudny, pełen ustaleń, dostosowywania się, przekładania zajęć. Prawie wszystko udało się dogadać, prawie ze wszystkiego jestem zadowolona, chociaż nie było łatwo. Mam nadzieję, że już żadnych zmian nie będzie.
Aspik ze szkoły zadowolony, większych problemów na tym polu nie przewidujemy.
Dopiero teraz widać, jak wielkie zmiany zaszły w Aspiku. Do przedszkola (trzy lata temu) poszedł jako dziecko zdrowe, bezproblemowe, superinteligentne. Był zamknięty na kontakty z dziećmi, nie zauważał ich prawie, zabawa prawie nie istniała, wspólna zabawa - zupełnie niemożliwa. Z dorosłymi współpracował bez problemu, chociaż głównie mówił o lokomotywach.
Rok później było jeszcze gorzej, Aspik chodził całymi dniami po skraju dywanu i "ciuchał". Dzieci go drażniły. To był najgorszy jak dotąd rok. Oby się nigdy nie powtórzył.
W tym roku Aspik dał się poznać z tej dobrej strony. Zagadywał inne dzieci, chciał się z nimi bawić. Wykonywał polecenia. Pani Wychowawczyni powiedziała o nim, że jest bardzo inteligentny.
Takie słowa to miód na matczyne serce.

Bardzo Was proszę o mocne trzymanie kciuków, żeby cały rok szkolny przeszedł tak gładko, jak pierwszy tydzień.

Pisałam już, że mamy fajnego terapeutę SI? Pewnie nie raz, ale powtarzam.
Na zdjęciu nagroda za ćwiczenia namalowana na aspikowej rączce. To odrzutowy samochód dla pszczół :)


środa, 4 września 2013

Nowy rozdział

Zaczynamy nowy rozdział życia. Aspik poszedł do szkoły :)

Początek mamy słodko-gorzki.
Cudownie jest, bo nowa nauczycielka wie co nieco, a nawet więcej niż co nieco o zespole Aspergera.
Źle, bo szkoła co prawda integracyjna, ale klasa nie.
Źle, bo Aspik chodzi na zmiany, dwa dni rano, trzy po południu. To powoduje, że dopasowanie terapii staje się prawie niemożliwe. Jak męczyć ćwiczeniami dziecko, które wychodzi ze szkoły o 17:00?

Rozpoczęcie roku trochę zniechęciło Aspika do szkoły. Martwił się przez chwilę, że zawsze będzie musiał ubierać się w białą koszulę i zawsze będzie tylko stał, a ktoś będzie nudno gadał przez mikrofon.
Z rozpoczęcia roku najbardziej mu się podobało "Baczność! Sztandar szkoły wprowadzić/wyprowadzić!" Na to hasło podrywał się i stał na baczność nieruchomo, aż do wykrzyczanego przez mikrofon "Spocznij!"
Następny dzień już był dobry. Aspik to typowy zadaniowiec, więc polecenia nauczycielki wykonywał bez oporów, odpowiadał na pytania... Wrócił szczęśliwy, narzekał tylko na matkę, bo mu zrobiła za mało kanapek :)

Aspikowi szkoła bardzo się podoba.
Mówi tylko, że sala jest zbyt mała, młody człowiek lubi przestrzeń ;) Dzwonki mu nie przeszkadzają, ma swojego ulubionego kolegę w klasie, Panią też polubił.
Przeżyjemy ten rok.

czwartek, 22 sierpnia 2013

A może morze?

Tak jest, nad morzem też byliśmy :)

Do wyjazdu nad morze musieliśmy się przygotować. Niezbędny okazał się zakup zestawu do piachu, rękawki i piłka plażowa.
Najpierw panowie ćwiczyli umiejętności niezbędne do kontaktu z plażą nad mniejszym akwenem, jeziorem Głuche. Używając zakupionego zestawu do piachu (łopatki i wiaderka) zbudowali studnię. Praca zespołowa, projekt autorski inżyniera Aspika ;)

















Pierwszy kontakt z morzem nie zapowiadał się zbyt dobrze. Pogoda nie sprzyjała, poszliśmy w długich spodniach i bluzach, tak było zimno. Na domiar złego zbierało się na deszcz. Mimo to pojechaliśmy.
Wielka plaża nie zrobiła na Aspiku żadnego wrażenia.
Wielka woda też nie była zbyt ciekawa.
FALE! To było coś :)

Pierwszy kontakt z morzem :)

Następny wyjazd był już tylko kwestią czasu. Wyczekaliśmy na upalny dzień i wyruszyliśmy.
Aspik zachwycony rzucił się w fale. Wyszukiwał te największe i był zachwycony, jak delikatnie go unosiły.
Raz nawet przewrócił się i zanurzył cały pod wodą. Ta przygoda na szczęście go nie wystraszyła. Przybiegł do mnie z uśmiechem od ucha do ucha krzycząc, że nurkował.



Dopiero wtedy okazało się, że wcześniejsze ćwiczenia nad jeziorem nie poszły na marne, oraz że duże budowle powstają przy dużych akwenach. Ciekawe, co panowie zbudowaliby nad oceanem ;)





Przy większych falach woda wlewała się do studni.
Pięknie, prawda?