Miał być pozytywny wpis o olsztyńskim spotkaniu. Będzie. Później.
Tymczasem coś, co mnie osobiście bardzo rusza/wkurza. O podejściu do dzieci i rodziców w środkach komunikacji miejskiej.
Wiadomo, że rodzice, najczęściej matki podróżują z dziećmi. Muszą dostać się do lekarza/przedszkola/szkoły/babci/na plac zabaw. Nie każdy ma samochód, a nawet jak ma, nie zawsze chce z niego korzystać. Nie zawsze potrzebuje, jeśli jest możliwość dojazdu autobusem albo tramwajem. Czasem to tylko jeden przystanek.
O wózkach w autobusach napisano już liczne artykuły. Rzecz była wielokrotnie komentowana na korzyść i niekorzyść podróżujących. Niektóre zakłady komunikacji miejskiej napisały nawet poradniki na temat właściwego zachowania matek w autobusach i na przystankach.
Ale co z tymi dzieciakami, które już wyrosły z wózków? Jakie mają prawa i obowiązki?
Mój syn ma swoje ulubione miejsca siedzące. Wpada w rozpacz, jeśli miejsce jest niedostępne. Powoduje to częste uwago współpasażerów "taki ładny chłopiec, a tak płacze" lub "chłopaki nie płaczą, nic się nie stało". Owszem, Aspik jest ładny, ale według niego stało się bardzo wiele, więc płacze, żeby odreagować.
Czasem jest jeszcze gorzej - miejsce jest wolne, Aspik siada i wtedy się zaczyna. Bo dzieciak siedzi, a starsza osoba stoi, usiąść nie może, a nogi tak ją bolą. I cały autobus ma pretensje do mnie, matki, że nic z tym nie robi.
Raz mieliśmy sytuację nieciekawą. Jechaliśmy tramwajem, siedzenia pojedyncze, ja za synem. Podszedł starszy pan, podniósł Aspika i usiadł na miejscu, gdzie chwilę temu siedział mój syn. Gdyby zapytał, ja bym wstała.
Ja mogę stać. Moje dziecko musi siedzieć.
I nie zamierzam się nikomu z tego tłumaczyć.
Właśnie tak jest! Nasze dzieci mają ulubione miejsca, do których ścigają się z innymi pasażerami. Mają zaburzenia integracji sensorycznej i mogą najzwyczajniej przewrócić się tracąc równowagę. I jest to niezrozumiałe dla innych i czasem brakuje mi czasu, sił i chęci, żeby tym innym wytłumaczyć
OdpowiedzUsuńczekam na wpis olsztyński - zrobiłaś mi wielką niespodziankę przyjeżdżając!
OJ, jak ja to dobrze rozumiem!!!!!!Kiedyś przeżywałam, płakałam po powrocie do domu po takich uwagach, ale odkąd mamy znaczek informujący o Autyzmie, nie stresuję się już zupełnie. Ludzie patrzą na znaczek, nawet czasem się uśmiechają, kiwają ze zrozumieniem głową. Ja również czekam na wpis olsztyński i uśmiecham się pod nosem na wspomnienie naszego przywitania( Pamiętasz?
OdpowiedzUsuń- "cześć Aspikowa jestem", -a ja pomyślałam, że przyjechała z kimś dziewczynka z Aspergerem( jak ja to mówię Aspergerka:)Buziaki!!!!!!