niedziela, 26 lutego 2012

Refleksje powizytowe

Po tygodniu świętowania urodzin syna mam dość. Serdecznie dość gości Aspika, tortów, balonów i "sto lat".
Dziecię moje nie bardzo lubi hałasy i skupiska ludzkie. Potencjalnych gości uprzedziliśmy, kiedy spodziewany się innych wizyt, a także kiedy Aspik pojedzie do dziadków. Oznaczało to dla nas rozłożenie jednych urodzin na kilka dni po kilkoro gości każdego dnia. Było to mniej męczące dla Aspika ale zdecydowanie trudniejsze dla matki Aspika.
Cóż, przeżyliśmy, przytyliśmy od tortu, posprzątaliśmy z grubsza dom, balony będą nam się walały pod nogami jeszcze przez dwa miesiące ale to też przetrwamy. Aspik nie pozwala przebić balonów bo boi się huku, wyrzucić po prostu też nie można bo "będzie miał za mało". Kolekcjoner wszystkiego.
Oprócz przyjmowania gości my także składaliśmy wizyty. Lekarskie. Pani psychiatra dała nam Zaświadczenie o stanie zdrowia, w którym napisała: "zaleca się naukę w przedszkolu integracyjnym".
O przedszkolu integracyjnym myślałam już dwa lata temu, jeszcze przed  ujawnieniem się problemów Aspika. Myślałam, że dobrze mu zrobi obcowanie z dziećmi, które mają pod górkę. Że będzie mu łatwiej zaakceptować różne dysfunkcje. Naiwna matka.
Oczywiście składając wtedy wniosek o przyjęcie do przedszkola wpisałam przedszkole integracyjne. I oczywiście Aspik nie został tam przyjęty (zupełnie zdrowy, bez orzeczenia nie nadaje się do integracji, tam przyjmują wyłącznie dzieci z orzeczeniem). Aspik został zapisany do innego przedszkola.
Teraz okazało się, że dzieci aktualnie uczęszczające do przedszkoli także podlegają rekrutacji, oraz że nie ma gwarancji przyjęcia dziecka do przedszkola, do którego teraz chodzi. I matka znów ma problem czy nie lepiej przepisać syna do przedszkola integracyjnego. Mam jeszcze prawie miesiąc na zastanowienie się.

sobota, 18 lutego 2012

Gryzak

Ostatnio mi się zebrało na pisanie, wyrzucam z siebie informacje o Aspiku z szybkością, która mnie zadziwia. I ciągle coś się dzieje, ciągle coś jeszcze jest do powiedzenia.
Parę tygodni temu dziecię już teraz pięcioletnie zaczęło gryźć wszystko, co twarde. Przy braku twardych rzeczy dziecię zadowalało się własnymi rękawami. Samo gryzienie problemem nie jest dopóki ogranicza się do rzeczy i nie powoduje u nikogo obrażeń ciała. Ale dziury w rękawach kilku bluzek rozzłościły mnie lekko. Zalecenie terapeuty: kupić gryzaki!
Drogi pięciolatku, z okazji urodzin dostaniesz kilka zupełnie nowych, wspaniałych gryzaków ;)

piątek, 17 lutego 2012

Tak jest

Poniżej opisuję, jak funkcjonuje Aspik na kilka dni przed piątymi urodzinami.
  • Niezintegrowany odruch niemowlęcy ATOS;
  • brak rozpoznawania mimiki, uboga mimika;
  • dezorientacja sensoryczna w obrębie zmysłów: przedsionkowo-proprioceptywnego oraz dotyku ("biały szum");
  • znacznie osłabiona komunikacja międzypółkulowa;
  • silna dominacja lewej półkuli, słabo wykorzystywana prawa półkula mózgowa;
  • dyspraksja, w tym somatopraksja;
  • obniżona dojrzałość układu nerwowego;
  • znacznie opóźniony rozwój motoryki małej.
Powyższe punkty wybrałam z ostatnich opinii terapeutów i diagnozy integracji sensorycznej.
Ogólnie i po ludzku znaczy to, że Aspik zachowuje się często jak zbuntowany dwulatek.
Kieruje się bardzo sztywnymi zasadami. Raz wpojona zasada staje się normą zachowania, niedopuszczalne jest więc przejście przez ulicę nie po pasach, nawet jeśli do najbliższego przejścia jest kilometr.
Nie rozpoznaje naszych emocji, muszę mu mówić, kiedy jestem zdenerwowana bo z trzaskania garnkami i zmarszczonych brwi tego nie odczyta. Potrafi rozróżnić swoje dwa nastroje: zadowolenie i zdenerwowanie. Nowe sytuacje, które zwykle u ludzi wywołują zdziwienie, u niego powodują emocję odwrotną do zadowolenia, czyli zdenerwowanie.
Nie lubi być dotykany, często potyka się na chodniku, wpada na futryny drzwi, nie potrafi korzystać z większości zabawek na placu zabaw. Czasem celowo obija się całym ciałem o ściany i o ludzi.
Bardzo lubi zajęcia, ćwiczenia. Chętnie wykonuje polecenia. Nie potrafi sam wymyślić sobie zabawy. Nie potrafi wymyślić, co można zbudować z klocków. Nie potrafi wyobrazić sobie do czego mogą służyć sprzęty na placu zabaw. Nie wie, jak wejść na zabawkę nawet po obserwacji innych dzieci, trzeba go wsadzać na zabawkę i na jego ciele pokazywać mu, co ma zrobić. Jak już się nauczy (co trwaaaa) będzie wchodził i używał sprzętu bez pomocy.
Nie ma wyobraźni (to skutek problemów z używaniem prawej półkuli). Nie potrafi sam sobie zorganizować zabawy, nie wymyśla zabaw (zabawa w dom czy w sklep, tak popularna wśród dzieci, u Aspika nie istnieje). Nie potrafi zmienić toru myślenia, raz poznany sposób rozwiązania zadania powoduje próbę rozwiązania pozostałych zadań w ten sam sposób. To powoduje bardzo duże rozbieżności w wynikach testów inteligencji.
Bardzo słaba mała motoryka, duże problemy z grafomotoryką. Już jest dużo lepiej ale te problemy ciągle wymagają pracy.

Przeczytałam powyższy post i wynika z niego, że Aspik jest dzieckiem-koszmarem. Nie jest tak źle. Poza powyższymi problemami Aspik ma mnóstwo zalet. Podstawowa to wykonywanie czynności zawsze w ten sam sposób (tak, właśnie ta). Wystarczy raz wpoić Aspikowi jakąś zasadę lub wzorzec, a on zapamięta ją na zawsze. Nie ma więc żadnych problemów z ubieraniem (nigdy nie zapomina o częściach garderoby) lub z myciem rąk po skorzystaniu z toalety.
Druga wielka zaleta Aspika to świetna pamięć, którą bezczelnie wykorzystuję. Przed wyjściem do sklepu mówię, co powinniśmy kupić, a przed podejściem do kasy pytam Aspika, czy kupiliśmy wszystko.
Łatwo z synem pracować bo lubi wykonywanie poleceń. A nawet jak znajdą się trudne zadania, których Aspik robić nie chce, można go przekonać wplatając w zadanie parę słów o lokomotywie. Np. zamiast ćwiczyć podnoszenie woreczków (wcześniej "zbieranie grzybów") Aspik zabiera węgiel do lokomotywy.
Lokomotywy (od 3 lat fiksacja Aspika) pomagały nam w wielu sprawach. W czasach, kiedy problemem było wyjście z domu pozwalałam Aspikowi "ciuchać" (poruszać rączkami jak tłokami i wydawać odgłosy parowozu). Robi to do dzisiaj kiedy czuje się niepewnie, znajdzie w nowym miejscu lub jest przeciążony i potrzebuje czegoś znajomego, uspokojenia. Inny sposób na wyjście w obce miejsce to obietnica, że będą tam lokomotywy.
Aspik jest bardzo wesołym człowieczkiem, lubi się śmiać i rozśmieszać innych. Opowiada kawały (każdej osobie z osobna :)), ostatnio zaczął się przekomarzać, usłyszałam także pierwsze "nie" jako odpowiedź na prośbę typu "czy możesz..." (tak, cieszę się ze sprzeciwu dziecka ;) Zwykle już dwulatki zaczynają mieć własne zdanie).
Jeżeli wszystko jest w porządku i nie dzieje się nic niespodziewanego to Aspik jest bardzo spokojnym, grzecznym i kochanym dzieckiem. Jeżeli coś jest nie tak, Aspik jest tylko kochanym dzieckiem, bez pozostałych dwóch poprzednio użytych przymiotników.

środa, 15 lutego 2012

A to było tak...

Post na specjalne życzenie Agnieszki, mamy Franka (dzielnyfranek.blogspot.com). Odpowiedź na pytanie kiedy zauważyłam, że zaczęło dziać się coś dziwnego.
Ja nie zauważyłam, że coś może być "nie tak". Według mnie, rodziny i znajomych, nawet według lekarzy syn rozwijał się dobrze, nabywał nowe umiejętności w terminie, wszystko było ok. Ale zacznijmy od początku.
Syn dostał 10 punktów w skali Apgar, jadł, spał i srał jak typowy niemowlak. Kamienie milowe rozwoju osiągał mniej więcej w terminie (poza "utrzymuje głowę przy podciąganiu do pozycji siedzącej" co opanował w wieku 5 miesięcy, 3 miesiące później, niż wg. książeczki powinien). Później wszystko było dobrze, część umiejętności opanował szybciej, inne sprawiały trochę więcej trudności ale żadne dziecko nie rozwija się dokładnie wg. książeczki.
Mały miał niecały rok jak zwariowałam i zaczęłam go uczyć go "czytać" metodą Domana.
Metoda ta w skrócie polega na tym, że szybko pokazuje się dziecku wyrazy napisane wyraźnymi, czerwonymi literami o wysokości 8 centymetrów i czyta. Dziecko po wielu pokazaniach taki wyraz ma zapamiętać i umieć "przeczytać". Takie czytanie globalne. W podobny sposób można uczyć matematyki i tzw. wiedzy encyklopedycznej. Ja uczyłam wszystkiego i gorąco wierzę, że efekty widać w obecnym rozwoju dziecka.
Nadszedł czas na chodzenie (14 miesiąc), odpieluchowanie (22 miesiące) i bilans dwulatka. Wszystko było ok.
Spokojnie złożyliśmy wniosek o przyjęcie do przedszkola, na szczęście syn został przyjęty. I tu dopiero zaczęły się problemy. Przedszkole organizowało dwa spotkania adaptacyjne dla dzieci. Na pierwszym syn wytrzymał cale 15 minut, na drugim jeszcze krócej (to drugie to była zabawa na placu pod kierunkiem animatorów, muzyka z głośników + piszczące, rozbawione dzieci). Bardzo bałam się pierwszego dnia w przedszkolu ale... było zaskakująco dobrze. Syn nie płakał ani przez chwilę.
Kolejne dni minęły z mojego punktu widzenia równie bezboleśnie jak pierwszy. Minął pierwszy semestr, zaczął się drugi. Wychowawczyni (której bardzo dziękuję i której będę dozgonnie wdzięczna) zaprosiła mnie na rozmowę. Powiedziała, że syn ma duże problemy z grafomotoryką, pokazała kilka ćwiczeń, które powinny mu pomóc. Ćwiczyliśmy regularnie i intensywnie, już rok później można było zobaczyć zmiany :) Efektem jest piękna walentynka z wczorajszego postu. Dwa miesiące później, w maju, ta sama pani wychowawczyni (której ponownie dziękuję, bez niej ciągle byśmy przed diagnozą i bez pomocy) powiedziała, że syn od września nie rozwinął się społecznie. Nie interesuje się rówieśnikami, zawsze bawi się sam, nie chce uczestniczyć w zabawach grupowych. Powiedziała, że jej zdaniem powinniśmy udać się do psychologa. Tak zaczął się nasz proces diagnostyczny.
Ja przez cały czas nie widziałam nic niepokojącego w zachowaniu syna. Wręcz przeciwnie. Wielokrotnie słyszałam, jaki on jest wspaniały, jaki grzeczny, posłuszny, że dwulatek nie pyskuje, nie wymusza. Inne mamy zazdrościły, że mogę syna zostawić w piaskownicy i nie muszę cały czas przy nim siedzieć i go zabawiać. Słyszałam, że dziecko jest bardzo inteligentne, że mówi bardzo dorosłym językiem (powtarzał wcześniej usłyszane zdania).

Wszystko zaczęło się więc od pani wychowawczyni w przedszkolu. Prawdopodobnie gdybym miała większą wiedzę potrafiłabym wcześniej wyłapać nieprawidłowości. W procesie diagnostycznym pokazano nam, że niektóre były widoczne niemal od urodzenia.

Walentynka

Dostałam od Aspika pięknie pokolorowaną walentynkę (dzieci robiły takie cuda w przedszkolu). Muszę się nią pochwalić :)

Mój wspaniały chłopiec.

Dzielny Aspik

Jak u Hitchcocka, zaczęło się od trzęsienia ziemi.
Aspik wczoraj pojechał jak zwykle rano do przedszkola. Ja niestety dopiero na miejscu dowiedziałam się, że na ten dzień zaplanowano wyjście do biblioteki. Musiałam iść do pracy (pracuję w tym samym budynku) więc musiałam przekonać opornego syna do wyjścia z dziećmi. Nie będę opisywać biegania pomiędzy pracą i przedszkolem, uspokajania spanikowanego dziecka. Dość powiedzieć, że się udało. Aspik poszedł.
Wrócił półtorej godziny później, przyszedł do mnie do pracy, padł na podłogę i już się stamtąd nie ruszył do końca moich zajęć.
Później pojechaliśmy do pani psycholog na zajęcia, Aspik nie współpracował wcale. Dziwiłam się temu bo zwykle podobały mu się te zajęcia. Cóż, myślałam, każdy może mieć gorszy dzień.
Moje zdziwienie minęło dzisiaj rano, w czasie rozmowy z panią z przedszkola. Powiedziała, że Aspik był wyjątkowo grzeczny, ani razu nie zaprotestował, wszedł bez śladu paniki do nowego miejsca z gromadką dzieci. W czasie wizyty w bibliotece też zachowywał się idealnie, nie żądał natychmiastowego wyjścia, nie pozwolił sobie na stereotypy. Po prostu zachowywał się jak zupełnie normalne (aż zbyt grzeczne) dziecko.
Jestem z niego taka dumna. Poradził sobie z nowym miejscem, z wyjściem, z przebywaniem z innymi. Nie robił nic, co mu pomaga, żadnych stereotypii, uciekania. Nic dziwnego, że później padł, nie współpracował, po prostu miał już dość, był przeciążony. Mój kochany, dzielny syn.

piątek, 10 lutego 2012

Przygotowania

Zbliżają się urodziny Aspika. Czas zacząć przygotowania do zmian.
Wszystko, co odbiega od normy jest problemem dla Aspika. Urodziny sprawiają szczególny problem - Aspik będzie musiał zacząć mówić, że ma pięć lat, nie cztery. A to jest stresujące. Swoją drogą rozumiem go, mnie też urodziny i zmiana wieku dołują ale z zupełnie innych powodów ;) taak, starzeję się...
Wracajmy do urodzinowych problemów Aspika. Poza zmianą wieku jest jeszcze przyjęcie urodzinowe. W zeszłym roku nic nie urządzaliśmy i dostałam ostrą reprymendę od znajomych ;) Po zastanowieniu przyznałam im rację. Przyjęcie musi być.
Nie chodzi o wielki zlot rodzinny czy zaproszenie wszystkich dzieci z przedszkola. Wystarczy troje lub czworo dzieci. Zdecydowałam się zaprosić dzieci moich przyjaciółek (4 sztuki dzieciaków + 2 osoby dorosłe), jako że Aspik nie ma przyjaciół. Może jakoś to przetrwamy.
Teraz pozostaje tylko przygotować Aspika na obecność gromady obcych dzieci w jego domu. Mamy tydzień, więc może się udać. Proszę o trzymanie kciuków, żeby przyjęcie trwało dłużej niż 15 minut.

niedziela, 5 lutego 2012

Dwa słowa

Codziennie rano słucham radia, Jedynki. Świeże wiadomości, pogoda, trochę muzyki (nie zawsze w moim stylu). Syn dotrzymuje mi towarzystwa przy słuchaniu - je w tym czasie śniadanie. Dotychczas wydawało mi się, że nie zwraca uwagi na radio. Znów Aspik zaskoczył matkę :)
Aspik kazał mi umilknąć bo on chce posłuchać profesora Bralczyka! Dla nieznających tematu profesor Bralczyk prowadzi w Polskim Radiu "Dwa słowa", krótkie wyjaśnienia często używanych związków frazeologicznych. Opowiada to wspaniale, słowa nabierają zupełnie innych znaczeń. Polecam.
Wracając do tematu Aspika: on po prostu uwielbia tę audycję. Ja mam później trochę pracy, tłumaczenia ale chyba znaleźliśmy sposób na problemy z metaforycznym językiem Aspika. Kolejny mały sukcesik.