Po tygodniu świętowania urodzin syna mam dość. Serdecznie dość gości Aspika, tortów, balonów i "sto lat".
Dziecię moje nie bardzo lubi hałasy i skupiska ludzkie. Potencjalnych gości uprzedziliśmy, kiedy spodziewany się innych wizyt, a także kiedy Aspik pojedzie do dziadków. Oznaczało to dla nas rozłożenie jednych urodzin na kilka dni po kilkoro gości każdego dnia. Było to mniej męczące dla Aspika ale zdecydowanie trudniejsze dla matki Aspika.
Cóż, przeżyliśmy, przytyliśmy od tortu, posprzątaliśmy z grubsza dom, balony będą nam się walały pod nogami jeszcze przez dwa miesiące ale to też przetrwamy. Aspik nie pozwala przebić balonów bo boi się huku, wyrzucić po prostu też nie można bo "będzie miał za mało". Kolekcjoner wszystkiego.
Oprócz przyjmowania gości my także składaliśmy wizyty. Lekarskie. Pani psychiatra dała nam Zaświadczenie o stanie zdrowia, w którym napisała: "zaleca się naukę w przedszkolu integracyjnym".
O przedszkolu integracyjnym myślałam już dwa lata temu, jeszcze przed ujawnieniem się problemów Aspika. Myślałam, że dobrze mu zrobi obcowanie z dziećmi, które mają pod górkę. Że będzie mu łatwiej zaakceptować różne dysfunkcje. Naiwna matka.
Oczywiście składając wtedy wniosek o przyjęcie do przedszkola wpisałam przedszkole integracyjne. I oczywiście Aspik nie został tam przyjęty (zupełnie zdrowy, bez orzeczenia nie nadaje się do integracji, tam przyjmują wyłącznie dzieci z orzeczeniem). Aspik został zapisany do innego przedszkola.
Teraz okazało się, że dzieci aktualnie uczęszczające do przedszkoli także podlegają rekrutacji, oraz że nie ma gwarancji przyjęcia dziecka do przedszkola, do którego teraz chodzi. I matka znów ma problem czy nie lepiej przepisać syna do przedszkola integracyjnego. Mam jeszcze prawie miesiąc na zastanowienie się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz