niedziela, 23 września 2012

Wynalazca

Jechaliśmy pociągiem podmiejskim, jak zwykle było sporo ludzi. Siedzieliśmy tuż przy drzwiach, które czasami się nie zamykały lub zamykały z opóźnieniem.
Aspik zdawał się nie zauważać problemu choć zwykle zwraca na takie rzeczy uwagę. Tłumaczyłam to jego zmęczeniem. Jednak nie. Aspik obmyślał plan. Nagle donośnym głosem oznajmił:
- Muszę skonstruować maszynę, która będzie zamykać drzwi. Będzie wyglądała jak ludzkie ramię przyłączone do silnika w obudowie. Z czujnikiem. Tylko nie wiem, czy silnik powinien być elektryczny, czy spalinowy *.
Ja spokojnie odpowiedziałam, że lepszy w elektrycznym pociągu będzie silnik elektryczny. Aspik stwierdził:
- Ale może być silnik spalinowy, który będzie miał dłuższy komin wystający przez okno albo specjalną dziurę w ścianie.

Wysiedliśmy z pociągu, już w drodze do domu Aspik wyraził zaniepokojenie, że nie rozpozna pociągu, który ma uszkodzone drzwi i nie będzie wiedział, gdzie tę swoją maszynę ma zamontować.

* Aspik używa właśnie takich słów i konstrukcji gramatycznych.

-------------------------------------------------------------------------
Wieczór, Aspik już w łóżku, światło zgaszone. Słyszę:
- Mamo, czy mole brzęczą?
- Nie, synu, nie brzęczą.
Długa cisza.
- Mamo, w moim pokoju jest komar.

-------------------------------------------------------------------------
- Jak suczka będzie miała szczeniaczki to się oszczeni. - powiedziała do Aspika babcia.
- A jak sowa będzie miała sowiątka to osowieje. - odpowiedział Aspik.

czwartek, 20 września 2012

Alergolog

Aspik "od zawsze" odżywiał się w specyficzny sposób. Jego pierwszym stałym pokarmem była marchewka z rosołu spożyta w 9 miesiącu życia. Złapał sam w łapkę i zjadł.
Oczywiście, że próbowaliśmy nakarmić go wcześniej pokarmami dla dzieci. Marcheweczka gotowana osobno, przetarta przez sitko. Ziemniaczek, dynia, kurczaczek lub inne domowe specjały. Słoiczki jakiekolwiek. Nic z tego, po prostu nie dał sobie tego włożyć do ust. W tamtym czasie smakowało mu tylko mleczko, i to najlepiej z "podręcznej mleczarni" czyli matki.
Aspik rozsmakował się w marchewce i szybko pozwolił sobie podać inne produkty, oczywiście musiały być odpowiednio doprawione. Nie jakieś mdłe jedzenie ze słoika czy ziemniaczki bez soli. Niedługo później, ku przerażeniu matki, zjadł plasterek cytryny, uśmiechnął i oblizał.
Ale do rzeczy. Aspik od urodzenia miał bardzo suchą skórę. Zgodnie z zaleceniami pediatry przez pierwsze miesiące odżywiałam się wyłącznie rosołkiem, kurczakiem z rosołku, zupką rybną albo bułką z masełkiem. To był dla mnie straszny czas ale dzięki temu szybko wróciłam do wagi sprzed ciąży ;) Jak zjadłam kawałek żółtego sera, Aspik miał problemy brzuszkowe. To samo z pomidorem. Później było coraz łatwiej ale suche, szorstkie policzki i ramiona pozostały. Czasem było trochę lepiej, czasem gorzej, raz był wielki atak alergii w reakcji na proszek (dla alergików, nawiasem mówiąc). I tak sobie prowadziliśmy zgadywankę.
W końcu znaleźliśmy winowajcę: czekolada. Taaak, wiem, zapytacie, kto podaje kilkumiesięcznemu dziecku czekoladę? Nikt. Ale ja już wtedy jadłam wszystko, a Aspik dalej ssał. Później Aspik oczywiście czekoladę jadł bo dwu-, trzylatki jadają takie rzeczy i już. Hm.
W końcu pół roku temu udaliśmy się do alergologa. Ten popatrzył na Aspika, powiedział, że zrobimy testy skórne. Panel pokarmowy na tamtej wizycie nic nie wykazał. Szczególnie nie było uczulenia na czekoladę. Alergolog powiedział, że on bardziej ufa obserwacjom rodziców niż testom więc jeżeli widzimy uczulenie na czekoladę to znaczy, że mimo ujemnych testów ono jest. I żeby we wrześniu, po okresie intensywnego pylenia zrobić panel wziewny.
W ostatni wtorek Aspik obudził się z opuchniętymi powiekami i zapchanym nosem. Wyglądał, jakby powieki miał pomalowane różowym cieniem. Dziwaczne. Ale czuł się dobrze, nie swędziało. Wczoraj było już lepiej, powieki dalej opuchnięte ale oddychanie przez nos już możliwe. A dzisiaj pojechaliśmy na umówioną wizytę u alergologa. Pani zrobiła Aspikowi testy, które wyszły ujemnie. (czy ktoś jest zaskoczony?). Alergii brak. Więc skąd taka piękna opuchlizna? Nie wiadomo. Dostaliśmy zalecenia jeżeli coś takiego się powtórzy i coś do smarowania ciągle suchej skóry.


A teraz podsumowanie przydługiego wpisu; Aspik nie ma alergii :)
Tylko nie może jeść czekolady i musi codziennie smarować się specjalnym kremem stosowanym przy łuszczycy i atopowym zapaleniu skóry.

poniedziałek, 3 września 2012

O co pani chodzi z tym autyzmem?

Czyli krótki post na temat pierwszego dnia w przedszkolu i nie tylko.

Dzisiaj Aspik rozpoczął swój trzeci rok w przedszkolu.
Pierwszy rok przetrwaliśmy bez diagnozy i było dobrze. Nie rewelacyjnie ale w porządku. Po zajęciach Aspik wracał, kręcił się w kółko albo plątał w firankę (której, o dziwo, nigdy nie zerwał). My jego zachowanie nazywaliśmy "wieczornym ADHD", dopiero dużo później dowiedziałam się, że w ten sposób odreagowywał przedszkolne stresy. Pod koniec tego pierwszego roku usłyszałam od wychowawczyni przedszkolnej, że "coś jest nie tak, może należałoby się zgłosić do psychologa". Po raz pierwszy padło przerażające słowo AUTYZM.
Kolejny rok przedszkolny był rokiem diagnozowania. Zmieniła się nauczycielka prowadząca, "nowa" pani nie widziała żadnych problemów Aspika, mówiła, że ma czas, że trochę odstaje ale nie za dużo. Mimo to biegaliśmy po specjalistach, robiliśmy badania... Dostaliśmy diagnozę: zespół Aspergera, zaburzenia integracji sensorycznej. Zaczęliśmy terapie. Aspik jakby trochę się uspokoił, nie było już "wieczornego ADHD", pojawiło się za to gryzienie rąk, robienie ząbkami dziur w rękawach, potrzeba trzymania czegoś w łapkach. Pojawiła się nadwrażliwość na niektóre dźwięki, coraz bardziej widać było niezgrabność ruchową, nienadążanie za rówieśnikami. W międzyczasie problem gorączek prawdopodobnie spowodowanych nadmiarem wrażeń. To wtedy usłyszałam zdanie, które jest tytułem dzisiejszego postu. Przy okazji przekazania diagnozy paniom przedszkolankom ;)
Zaczynamy kolejny rok przedszkolny (ostatni). Zerówka. Już z orzeczeniem o potrzebie kształcenia specjalnego ale w "zwykłym" przedszkolu, tym samym, do którego Aspik uczęszczał przez poprzednie dwa lata. Orzeczenie dostaliśmy już po zakończeniu naboru do integracyjnego, a przenieść się nie udało. Nie dobrze, że nie w integracyjnym ale dobrze, że w znajomym otoczeniu.
Startujemy ze stanem średnim. W wakacje było bardzo dobrze: wypracowaliśmy z Aspikiem sporo zaległości ruchowych, Aspik chętnie bawił się przez krótki czas z rówieśnikami i młodszymi dziećmi. "Bawił się" to znaczy biegał razem z nimi czasem je naśladując.
Wrażenia po pierwszym dniu mam mieszane. Aspik był w przedszkolu tylko 4 godziny. Pani mówiła, że było dobrze, bezproblemowo. Ale bezproblemowo jest także, gdy Aspik chodzi dookoła dywanu i "ciucha", więc nie wiem... Po powrocie Aspik poszedł do swojego pokoju, położył się na podłodze i kazał mi wyjść. Siedział sam ponad godzinę. Tyle czasu potrzebował, żeby dojść do siebie?
Aha, oczywiście w przedszkolu narysował lokomotywę. Przez ostatni miesiąc nie wyprodukował żadnej, miałam nadzieję, że to już za nami.
Cóż, zobaczymy. Na razie patrzę w przeszłość i widzę, że w pierwszym roku edukacji Aspik jeszcze prawie nie różnił się od rówieśników. Jego zachowanie jeszcze mieściło się w granicach normy wiekowej. Rok temu różnice były wyraźniejsze. Obawiam się, że mimo postępów, w tym roku będzie jeszcze trudniej.
Ale, jak zawsze (jak Bob Budowniczy), damy radę!