wtorek, 27 maja 2014

Kilka słów o mowie

Aspik mówi. Każdy, kto go zna, to potwierdzi.
Mówi dużo, mówi bez przerwy. Zawsze ma sprawę, gdy matka próbuje do kogoś zadzwonić lub z kimś porozmawiać.
Mówi przy wstawaniu i ubieraniu się. Mówi przy jedzeniu. Mówi podczas czekania na przystanku i podczas jazdy autobusem. Mówi przy zasypianiu.
Mówi.
Ale nie zawsze tak było.
Zastanawialiście się nad genezą słowa "niemowlę"? Małe dziecko, które nie potrafi jeszcze mówić. Ale przecież nawet bardzo małe dziecko jakoś się porozumiewa, nie milczy. Pokazuje, gaworzy, mówi pierwsze zniekształcone słowa...
Aspik był rzeczywiście niemowlęciem. Głużył w bardzo wczesnym okresie, ale później już nie powtarzał sylab (to takie słodkie dziecięce "babababababababa").
Pierwszych słów dwusylabowych doczekaliśmy się już po pierwszym roku. A w 18 miesiącu mówił 5 słów znaczących. I nikt nie zwrócił na to uwagi jako na nieprawidłowość.
Ale już jako 2,5 roczne dziecko Aspik mówił zdaniami.
Niedługo później zdaniami wielokrotnie złożonymi, używając wszystkich przypadków istniejących w języku polskim. Właściwie nie robił błędów gramatycznych, składniowych.
Śmialiśmy się, gdy trzylatek krzyczał "mamo", a nie jak większość "mama". Używał wołacza.
A jego sposób rozumowania doprowadzał nas do łez ze śmiechu. Gdy dostał zadanie - pojazd bez kół i polecenie "dokończ rysunek i pokoloruj" to kończył rysunek. Dorysowywał kółka i kolorował je. Tylko kółka. Bo takie było polecenie.
Gdy polecenie brzmiało "połącz kropki" - łączył. Każdą z każdą.
A kiedy dziadek powiedział do niego, że jest słoneczkiem, trzylatek odpowiedział pokazując na paluszkach:
- Nie jestem słoneczkiem, bo po pierwsze nie jestem na niebie, po drugie nie świecę, po trzecie nie zachodzę.
Sposób wyrażania syna czasami zadziwiał wszystkich łącznie ze mną.
Aspik zrobił kiedyś wykład w przedszkolu na temat chlorofilu, który jesienią drzewa wycofują z liści. I zostaje karoten. A nauczycielka pytała tylko, co dzieje się z przyrodą jesienią.
A w sklepie z butami (Aspik je uwielbia, bo zwykle na środku sklepu można usiąść) krzyknął do mnie "pani matko". Zwrot usłyszał w pewnej piosence.
Obecnie Aspik ma bardzo bogaty zasób słów, co potwierdziła poradnia psychologiczno - pedagogiczna w badaniach. Syn używa wielu skomplikowanych zwrotów. Opowiada o silnikach używając fachowego słownictwa. Zna nazwy i budowę lokomotyw. Obecnie poznaje samoloty wojskowe.
Jednocześnie zdarza się, że czasem jego niezrozumienie wbija nas w ziemię. Na przykład wtedy, gdy poprosiłam syna, żeby położył coś na taborecie, jednocześnie pokazując ręką w kierunku właściwym. A syn zatrzymał się w połowie drogi i czekał. Nie zrozumiał. Zwykle mówiliśmy "stołek".
Albo gdy upiera się, że reklamówka i torebka to różne rzeczy. Podobnie jak jogurt i danio.
Wciąż nie wiemy, który Twix jest prawy, a który lewy. Bo Aspik woli ten batonik, na który według reklamy karmel spływa falami.
Niekiedy myli znaczenia słów. Opowieść o ulubionej kanapce lodowej brzmiała tak:
- Ona ma kakaowe ciastko, a reszta ma wafelek. Ona ma jeden smak nadzienia, a reszta ma wyborne.
Chodziło o to, że kanapki lodowe mają różne smaki do wyboru, Aspik ich nie lubi...
Inny (mój ulubiony) przykład to:
- A czy dynamitom teren się dopala?
Dynamit ma lont. Lont = ląd = teren. I już: "czy dynamitom lont się dopala?"  brzmi bardziej zrozumiale :)
A o co chodzi z pytaniem "którą ręką rządzi lew?" To proste. Lew-a ręka. Ręka, którą rządzi lew.

Tyle Wam powiem :P


----------------------------------
Ja od kilku już lat spisuję najciekawsze teksty syna szybko na kartkach, biletach lub na ręku. Bo takie wypowiedzi już nigdy się nie powtórzą :D

niedziela, 25 maja 2014

Badacz

W naszej poradni na tablicy ogłoszeń jesienią wisiała taka kartka:


Wysłałam zgłoszenie i... długo, długo nic.
Kiedy już zapomniałam o tym zaproszeniu na badania, zadzwonił telefon i kobiecy głos zaprosił nas na pierwsze spotkanie - jeszcze bez komputera. Miało być to sprawdzenie możliwości dziecka, czy da sobie radę, jak funkcjonuje... W praktyce sprowadzało się do testu na inteligencję dziecka i formularza do wypełnienia dla mnie. Oraz miłej pogadanki z jedną z pań prowadzących badania :)
Aspik był badany dość długo. Nie wiem, co to był za test, ale polegał na tym, że kolejne pytanie (o wyższym stopniu trudności) zadawano, gdy dziecko rozwiązało poprzednie zadania.
Po wyjściu pani prowadząca test powiedziała, że moje dziecię doszło do tego pytania, którego ona też nie umiała rozwiązać. Zatem inteligencja bardzo wysoka :)
Minął znów jakiś czas, znów niemal zapomniałam o tych badaniach. I znów odezwał się telefon i zaproszono nas na kolejną turę badań. Diagnosta miał potwierdzić aspikową diagnozę. Pojechaliśmy, ale okazało się, że pani nie dojedzie.
Byliśmy już na miejscu, zatem zaproponowano nam przetestowanie gier już na komputerze.
Poprzednie badania były na 2 piętrze, jechaliśmy windą. Tym razem także Aspik wystartował od razu do wind. Pamiętał doskonale topografię miejsca, w którym był tylko raz kilka miesięcy wcześniej.
Tym razem zaproszono nas do innego pokoju. Na parterze. Zatem gdy Aspik dotarł do dobudowanej części budynku, gdzie parter był dwa schodki wyżej, zatrzymał się i głośno zaprotestował. Przecież miało nie być schodów :D
Ustawianie sprzętu trwało dość długo, Aspik się denerwował, że musiał wodzić wzrokiem za piłką przemieszczającą się po ekranie, później za biedronką... Ale udało się, gra została przetestowana, a co z testów wyjdzie - dowiemy się w przyszłości :)




Informacje o testowanym przez Aspika programie i możliwość testowania go w domu na stronie http://autilius.pl/

piątek, 23 maja 2014

Rozwiązanie :)

Przedstawiamy rozwiązanie konkursiku z poprzedniego wpisu.
Wszystkie odpowiedzi cieszyły mnie bardzo. Za serce ujęły mnie odpowiedzi gemmy - bardzo prawdopodobne, ponieważ Aspik uwielbia film "Jak wytresować smoka".
Ale rozwiązanie jest inne. Oto ono:



Jak-17. Samolot wojskowy :)

To oznacza, że zwycięzcami konkursu zostają:
Taka sobie mama
Dzielny Franek
i Ania Kowalska.

Gratuluję :)

Proszę Was o kontakt mailowy na matka_aspika@gazeta.pl


Jeszcze słóweczko o historii zadania.
Poprosiłam syna, żeby wymyślił jakieś pytanie na konkurs. Niedługo później przyniósł mi te dwa obiekty z konkursowego zdjęcia. Na pytanie "co to jest?" odpowiedział, że jest to zadanie konkursowe :D
M. powiedział, że to dżdżownice z doczepionymi skrzydłami.
Ja byłam przekonana, że to F/A-18 Hornet, samolot wojskowy, o którym Aspik ostatnio każdemu opowiada. Bardzo zaskoczyła mnie odpowiedź Ani Kowalskiej, bo to samolot z tej samej rodziny :)
Właściwą odpowiedź poznałam dopiero wczoraj wieczorem.

wtorek, 20 maja 2014

Gościnnie i konkursowo

Matka napisała wpis gościnny, który można od dziś przeczytać tutaj: http://www.terapiaztabletem.pl/aspik-w-kilku-odslonach/.
Z tej okazji do rozdysponowania mamy trzy darmowe 30-dniowe konta z grami na tablet drOmnibus.
Aspik wymyślił zadanie konkursowe, według mnie dość trudne.
Co to jest?



Trzy osoby, które odpowiedzą prawidłowo (lub będą najbliżej prawdy) otrzymają dostęp do gier terapeutycznych dla dzieci w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym. DrOmnibus to narzędzie do wspierania terapii dzieci z zaburzeniami rozwoju.
Moim zdaniem warto spróbować.

Powodzenia :)

poniedziałek, 19 maja 2014

Cyrk

Tym razem cyrk prawdziwy, taki z namiotem, pokazem czegoś w rodzaju klaunów, popcornem i całym mnóstwem niezbędnych każdemu świecących gadżetów.
A w nim Aspik. Zdjęcie robione w ciemności, jakość bylejaka, ale TEN uśmiech wyraźny :)


Na zdjęciu jeszcze bez zatyczek do uszu.
Siedzieliśmy sobie w ostatnim rzędzie, niedaleko wyjścia (w razie potrzeby nagłej ewakuacji). Wyposażyliśmy się we wszystko, co mogłoby okazać się potrzebne: picie, jedzenie, zatyczki do uszu, czapkę z daszkiem, ciemne okulary...
I udało się! Całe przedstawienie, dwie części z przerwą, młody człowiek przesiedział. I cóż z tego, że przez cały czas miał zatyczki do uszu, a pół drugiej części pytał "Długo jeszcze?" i "Ile jeszcze minut zostało?" Ważne, że dziecko wyszło szczęśliwe, informując każdego, że był w cyrku. I że znów pójdzie, kiedy cyrk znów przyjedzie.

PS. Aspik z pomarańczowymi zatyczkami w uszach, siedzący w ostatnim rzędzie, pytający co chwila pełnym głosem "Długo jeszcze?" wzbudzał momentami większe zainteresowanie niż przedstawienie :)

PS2. Jedynym zwierzęciem w tym cyrku był pies. Było też kilkoro uczestników programu Mam Talent. Tak nietypowo.
Matce bardzo się podobało :)

piątek, 9 maja 2014

Kolejka

Miało być o pociągach, ale pociągi poczekają. Tym razem krótki wpis o kolejce ;)

Czasem matkę nachodzi taka myśl, że Aspik zaburzeń się pozbył (oczywiście matka wie, że to niemożliwe). Że zupełnie zwyczajnym chłopcem jest, zatem nie ma co go po lekarzach ciągać, terapie serwować. Trzeba dać dziecku się bawić.
Zwłaszcza, gdy na przystanku tramwajowym dziecko informuje zupełnie grzecznie starszego pana, że właśnie nadjeżdża stary tramwaj. I odpowiada na pytanie, czy takie tramwaje lubi. Lubi.
Pan dalej informuje, że on woli takie nowsze. Na to młody z pytaniem, czy te 120N, nieco starsze, czy może 120Na.
Później dziecię bierze pana za rękę i razem wchodzą do tramwaju. Tego starego.
A ja słyszę, że dziecko bardzo dobrze wychowane, grzeczne, uprzejme, z bogatym słownictwem. I takie otwarte. Rzadko spotyka się takie dzieci.

Później, innego już dnia czekamy w kolejce do ortopedy. Kolejka taka sobie, pięć czy sześć osób, chociaż zapisy na godziny. Ale, jak informuje pani z recepcji, to godzina orientacyjna. Czyli należy przyjść na określoną godzinę i zorientować się, za kim się będzie wchodzić.
Czekamy zatem całe dwie minuty, gdy Aspik zaczyna śpiewać.
Uciszony przez matkę zmienia płytę na mówienie "nudzi mi się" w regularnych 30-sekundowych odstępach. Co jakiś czas jeszcze pyta "długo jeszcze?" i "która godzina?"
A gdy mija godzina określona na skierowaniu - zaczyna płakać, bo teraz będzie trzeba czekać do następnego dnia.
Wytrwaliśmy w ten sposób 4 osoby, czyli prawie godzinę. Kolejka tymczasem robiła się dłuższa. Razem z nami czekają same starsze osoby. Cóż, jak powiedział pewien pan (również czekający), ortopeda to lekarz dla starych ludzi. Społeczeństwo się starzeje, kolejki do ortopedy się wydłużają. Po co my tam poszliśmy??
Gdy po raz kolejny ktoś popatrzył na Aspika z dezaprobatą, której trudno się dziwić, ja rzuciłam w przestrzeń: "Jakie niegrzeczne dziecko. Niewychowane. Nie potrafi zachować się w kolejce."
To sprowadziło na nas zaciekawione spojrzenia. Kontynouowałam. Powiedziałam, że syn ma zespół Aspergera, nie rozumie norm społecznych. Musi nauczyć się zachowywać właściwie, bo to nie jest dla niego oczywiste i naturalne. Że siedzenie w poczekalni pełnej ludzi jest dla niego problemem.
Usłyszałam, że dziecko ma prawo się nudzić w takim miejscu, ma prawo zachowywać niewłaściwie, bo to jeszcze małe dziecko.
Zaledwie siedmioletnie.

Czyli według powszechnej opinii Aspik jest zwyczajnym, bezproblemowym dzieckiem.

Wyjątkiem jest pan ortopeda, który kazał Aspikowi się rozebrać, sprawdził jego stopy i stwierdził, że wszystko jest ok. Stwierdził także, że syn jest bardzo niegrzeczny. Zapytał go, kto go nie wychował. I stwierdził, że takie dzieci będą pod kontrolą, bo na szczęście prawo się zmienia.
Nie dociekałam, o co panu doktorowi chodziło.

czwartek, 8 maja 2014

Nie o pociągach :)

Aspika pasją ostatnią są samoloty papierowe. Gdziekolwiek jest prosi o kartkę papieru, nożyczki i kredki. Dwóch ostatnich przedmiotów czasami nie używa, nawet gdy są pod ręką. Kartki - zawsze.
Mamy zatem mnóstwo papierowych samolotów w rozmaitych kształtach.
Niektóre złożone zgodnie z radami wujków, którzy samoloty składali wiele lat temu i wypraktykowali wiele wzorów. Te samoloty latają najlepiej, chociaż aspikowe łapki niezbyt równo zginają papier.
Są ulepszenia samolotów powyższych. Zazwyczaj nie latają, ale spadają torem dziwnym.
Mamy bombowce, czyli kawałek kartki zwinięty w walec i sklejony, z doklejonymi skrzydłami i ogonem.
Wycięte kształty zbliżone do samolotów. Niektóre dodatkowo złożone tak, żeby przypominały kształtem samolot pasażerski. Jeden z nich ma nawet podwozie, które Aspik chowa podczas lotu.
Mamy także lotniskowiec (to taka jednostka pływająca) z papieru, z wyznaczonymi pasami startowymi.



Dziś jednak pojawił się problem:
- Jak zrobić odrzutowiec z papieru? Bo ja wiem, jak zrobić szybowiec, ale skąd wytrzasnąć silniki odrzutowe tak lekkie, żeby papier je uniósł. I tak małe, żeby zmieściły się na kawałku papieru.

poniedziałek, 5 maja 2014

Majówka

Zwariowaliśmy. Wybraliśmy się w 340 kilometrową podróż w deszczu straszliwym i majowym. Po co? Żeby w zimnicę stać na wiadukcie. Dać się sadzy osadzić. Warto było.


Zaliczyliśmy wszystkie atrakcje tegorocznej majówki w Wolsztynie:
- Zamarznięcie do zdrętwienia palców. Matce u rąk, Aspikowi u nóg (?? przy podwójnych skarpetach i ciepłych butach? i cały czas w ruchu?)
- Niezjedzenie obiadu, bo sosy niedobre. Tak, trzeba było zamówić frytki. To potrawa, której żadna restauracja nie zepsuje.
- Straszliwy bojler, który uniemożliwiał mycie się w łazience hotelowej.
- Pasztet mechaniczny, czyli ktoś (matka oczywiście...) przeczytał głośno skład pasztetu, w którym głównym składnikiem było mięso oddzielone mechanicznie.
- Przebywanie w kłębach dymu. Groźby zaczadzenia chyba nie było, wiatr szybko dym rozwiewał. Za to ciepełko całkiem przyjemne.
- Ubranie się na Paradę Parowozów w jasne ubrania. Uwierzcie, to był bardzo wielki błąd.


 

Po paradzie. Napełnianie wodą i węglem najstarszego, 102-letniego parowozu:



Przed nocnym przedstawieniem:


Artystycznie ;)