Mówi dużo, mówi bez przerwy. Zawsze ma sprawę, gdy matka próbuje do kogoś zadzwonić lub z kimś porozmawiać.
Mówi przy wstawaniu i ubieraniu się. Mówi przy jedzeniu. Mówi podczas czekania na przystanku i podczas jazdy autobusem. Mówi przy zasypianiu.
Mówi.
Ale nie zawsze tak było.
Zastanawialiście się nad genezą słowa "niemowlę"? Małe dziecko, które nie potrafi jeszcze mówić. Ale przecież nawet bardzo małe dziecko jakoś się porozumiewa, nie milczy. Pokazuje, gaworzy, mówi pierwsze zniekształcone słowa...
Aspik był rzeczywiście niemowlęciem. Głużył w bardzo wczesnym okresie, ale później już nie powtarzał sylab (to takie słodkie dziecięce "babababababababa").
Pierwszych słów dwusylabowych doczekaliśmy się już po pierwszym roku. A w 18 miesiącu mówił 5 słów znaczących. I nikt nie zwrócił na to uwagi jako na nieprawidłowość.
Ale już jako 2,5 roczne dziecko Aspik mówił zdaniami.
Niedługo później zdaniami wielokrotnie złożonymi, używając wszystkich przypadków istniejących w języku polskim. Właściwie nie robił błędów gramatycznych, składniowych.
Śmialiśmy się, gdy trzylatek krzyczał "mamo", a nie jak większość "mama". Używał wołacza.
A jego sposób rozumowania doprowadzał nas do łez ze śmiechu. Gdy dostał zadanie - pojazd bez kół i polecenie "dokończ rysunek i pokoloruj" to kończył rysunek. Dorysowywał kółka i kolorował je. Tylko kółka. Bo takie było polecenie.
Gdy polecenie brzmiało "połącz kropki" - łączył. Każdą z każdą.
A kiedy dziadek powiedział do niego, że jest słoneczkiem, trzylatek odpowiedział pokazując na paluszkach:
- Nie jestem słoneczkiem, bo po pierwsze nie jestem na niebie, po drugie nie świecę, po trzecie nie zachodzę.
Sposób wyrażania syna czasami zadziwiał wszystkich łącznie ze mną.
Aspik zrobił kiedyś wykład w przedszkolu na temat chlorofilu, który jesienią drzewa wycofują z liści. I zostaje karoten. A nauczycielka pytała tylko, co dzieje się z przyrodą jesienią.
A w sklepie z butami (Aspik je uwielbia, bo zwykle na środku sklepu można usiąść) krzyknął do mnie "pani matko". Zwrot usłyszał w pewnej piosence.
Obecnie Aspik ma bardzo bogaty zasób słów, co potwierdziła poradnia psychologiczno - pedagogiczna w badaniach. Syn używa wielu skomplikowanych zwrotów. Opowiada o silnikach używając fachowego słownictwa. Zna nazwy i budowę lokomotyw. Obecnie poznaje samoloty wojskowe.
Jednocześnie zdarza się, że czasem jego niezrozumienie wbija nas w ziemię. Na przykład wtedy, gdy poprosiłam syna, żeby położył coś na taborecie, jednocześnie pokazując ręką w kierunku właściwym. A syn zatrzymał się w połowie drogi i czekał. Nie zrozumiał. Zwykle mówiliśmy "stołek".
Albo gdy upiera się, że reklamówka i torebka to różne rzeczy. Podobnie jak jogurt i danio.
Wciąż nie wiemy, który Twix jest prawy, a który lewy. Bo Aspik woli ten batonik, na który według reklamy karmel spływa falami.
Niekiedy myli znaczenia słów. Opowieść o ulubionej kanapce lodowej brzmiała tak:
- Ona ma kakaowe ciastko, a reszta ma wafelek. Ona ma jeden smak nadzienia, a reszta ma wyborne.
Chodziło o to, że kanapki lodowe mają różne smaki do wyboru, Aspik ich nie lubi...
Inny (mój ulubiony) przykład to:
- A czy dynamitom teren się dopala?
Dynamit ma lont. Lont = ląd = teren. I już: "czy dynamitom lont się dopala?" brzmi bardziej zrozumiale :)
A o co chodzi z pytaniem "którą ręką rządzi lew?" To proste. Lew-a ręka. Ręka, którą rządzi lew.
Tyle Wam powiem :P |
----------------------------------
Ja od kilku już lat spisuję najciekawsze teksty syna szybko na kartkach, biletach lub na ręku. Bo takie wypowiedzi już nigdy się nie powtórzą :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz