wtorek, 23 lipca 2013

Terapeutycznie


Już trzy tygodnie minęły od zakończenia roku szkolnego. Ta data jednak w żaden, no, prawie żaden sposób nie wpłynęła na aspikowe zajęcia. Nie ma przedszkola.
Terapie mamy również w wakacje. Odeszły tylko zajęcia w PPP. Ale integracja sensoryczna, zajęcia grupowe w Mamami, zajęcia na Koszykowej - są. To nam daje w sumie 8 godzin tygodniowo zajęć prowadzonych przez profesjonalistów. Dużo to, czy mało?

Już niedługo, ledwie troszeczkę ponad miesiąc, początek szkoły. Wielki dzień, zmiana miejsca, nowy nauczyciel, nowe dzieci. Do zrobienia wciąż mamy bardzo dużo.

Terapeuta proponuje zainteresować się hipoterapią. Bardzo pomaga, jeśli dziecko ma problemy z równowagą i koordynacją.
Może przydałby się trening umiejętności społecznych. Na tym polu leżymy i kwiczymy.
Jedna godzina integracji sensorycznej w tygodniu to stanowczo za mało, przekonują niektórzy. Powinny być przynajmniej dwie, a najlepiej godzina dziennie.
Ktoś coś mówi o suplementach, które są niezbędne dla prawidłowego rozwoju mózgu.
Ktoś inny przekonuje, że dieta bezglutenowa, bezcukrowa i bez-jakaśtam "wyleczy" ze wszystkiego.
Mówią jeszcze o nadwrażliwościach i uczuleniach. I o pasożytach.

A ja już nie chcę o niczym więcej słuchać.
Wiem, ile jeszcze musimy zrobić i jak mało czasu nam zostało.
Wiem, jakie możliwości ma Aspik.
Wybrałam nasze 8 godzin tygodniowo terapii. Aspik je lubi, lubi swoich terapeutów, wydaje mi się, że z wzajemnością. Na zajęcia chodzi chętnie i robi postępy.
I niech tak zostanie.

Kropka.

środa, 17 lipca 2013

Ale kino!

Tak, tak, Aspik był W KINIE!
Chyba drugi raz w życiu, ale ten pierwszy był, jak dziecię miało pół roku i cały seans przespało, więc to się nie liczy. Nie tylko był, jeszcze obejrzał film :)
Aspik ma swoje preferencje. Często trudno mi określić, co jemu się może spodobać. Swoje ulubione filmy oglądał już po kilkadziesiąt razy. Oglądałby jeden kilka razy pod rząd gdybym mu pozwoliła.
Bardzo żywiołowo reaguje na znane pozycje. Kiedy wie, że ma się zdarzyć coś śmiesznego - śmieje się dwie sceny wcześniej i podskakuje na siedzeniu. Jeżeli w oglądanej bajce ktoś czegoś szuka, Aspik zastanawia się głośno, czy to znajdzie, mimo że fabułę dobrze zna. Jeśli następna scena ma być straszna, wychodzi z pokoju i wraca już po tej scenie. Film przecież oglądał już wiele razy, więc opuszczenie kilku minut nie zrobi mu żadnej różnicy.
Troszeczkę obawiałam się, że intensywnie reagujący Aspik może przeszkadzać współoglądającym. Dlatego wybraliśmy się na seans w niewielkim kinie w środowe przedpołudnie.
Moje obawy okazały się bezpodstawne, dziecko było głośne, ale nie tak, żeby przeszkadzać tym kilku osobom, które także właśnie na ten seans się wybrały. Znów matka nie doceniła dziecka. Wytrzymał całe półtorej godziny jedząc precelki i popijajac wodę.
Obejrzeliśmy świetny film "Uniwersytet Potworny", drugą, czy też, jak twierdzi Aspik, pierwszą część "Potworów i Spółki". Pierwsza, bo dzieje się wcześniej, logiczne :)
Film bardzo mi się spodobał. Śmieszny, trochę straszny, ale najważniejsze, że pełen przyjaźni i pozytywnej energii.
Aspik swoimi wrażeniami jeszcze się nie podzielił. Za kilka dni, a może tygodni lub miesięcy, kiedy już poukłada sobie przeżycia, zacznie opowiadać. Na razie zapytał tylko, kiedy będzie mógł obejrzeć "Uniwersytet Potworny" w domu. To chyba znaczy, że jemu też się podobało.

wtorek, 16 lipca 2013

Urodziny Ani

Ania pojawiła się u nas niedługo po tym, jak pojawił się Aspik. Był to prezent dla noworodka. Wtedy jeszcze nie była to Ania, w ogóle nie miała imienia.
Przez następne kilka lat nie cieszyła się dużym zainteresowaniem właściciela, leżała na jego łóżku i to był cel jej istnienia - być i powiększać kolekcję. Wciąż była bezimienna, a nawet bezpłciowa. Aspik zdawał się wcale nie zwracać uwagi na nią i inne elementy kolekcji, chyba, że jakiś zginął. Wtedy była panika, bo brakowało jednej z czternastu zabawek, "mamo, poszukaj".
Nie wiem, co zmieniło ten stan rzeczy, ale pewnego dnia Aspik zaczął jedną z zabawek wyróżniać. Wszystkie są wciąż tak samo ważne, wszystkie muszą być, ale ta jedna jeździ z Aspikiem na dłuższe wyjazdy, tam pomaga mu zasypiać. Transportuje ją w swoim małym plecaczku, do którego ledwie się mieści.
Od Ani zaczęło się nadawanie imion :) Nie, mylę się, pierwsze imię Aspik nadał swojej lalce, którą dostał na trzecie urodziny. Nazwał ją Ferdydurka. Później długo, długo nic. Aż do Ani. Później imiona posypały się hurtem, teraz każda zabawka jakoś się nazywa.

Ale Wy wciąż nie wiecie, kto to jest Ania. Oto Aspik przytulający swoją ulubienicę:


Tak, tak, Ania to ten wielki pluszowy krokodyl z żółtymi oczami i zębiskami. Urocza, prawda?

Kilka dni temu Aspik stwierdził, że Ania ma urodziny. A jak urodziny, to musi być tort. Świeczka też, oczywiście :) Matka tortu upiec nie chciała, więc dziecko poradziło sobie samo.


Tort to przekrojona bułka posmarowana miodem, świeczka jest zrobiona z wykałaczki, a płomień z plasteliny. Jest nawet dymek.
Kiedy Ania świeczkę zdmuchnęła, Aspik zmienił czubek świeczki na plastelinowy spalony knot i zaśpiewaliśmy "Sto lat".

Wszystkiego najlepszego Aniu :)

czwartek, 11 lipca 2013

Rower znów

Aspik na Dzień Dziecka dostał nowy rower. Już 20-calowe koła. Powód prosty, z kupionego rok wcześniej zwyczajnie wyrósł.
Nowy rowerek jest... wielki. Przynajmniej tak ocenia to matka, która musi rowerek znieść i wnieść.
Ciężki, stabilny, bez przerzutek i innych bajerów, po prostu rower. Kółka boczne oczywiście ma. Ustawione są tak, żeby podczas jazdy obydwa dotykały podłoża.
Matka przez chwilę, nawet taką dłuższą, zastanawiała się nad kupnem rowerka rehabilitacyjnego trzykołowego. Zrezygnowałam z dwóch powodów: cena i, no cóż, wygląd. Bo te rehabilitacyjne zupełnie nie wyglądają jak zwykły rower, zwracają uwagę. A mi zależy, żeby było jak najbardziej "normalnie", bez dokładania "inności" do tego, co już mamy.
Pedałowanie na nowym sprzęcie jest bardzo łatwe, wszystko chodzi idealnie, gładko i miękko. Nawet Aspikowi się ta sztuka udaje :) I najważniejsze: wszystko udało się ustawić tak, że Aspik się nie skręca podczas jazdy, nie wykrzywia kręgosłupa. Kierownica jest szeroka, ustawiona dość daleko od siodełka. Syn chcąc trzymać kierownicę i pedałować musi siedzieć prosto, inaczej spadnie :)
Aspik na rowerze czuje się pewnie i nie spina się tak bardzo. Do samodzielnej, swobodnej jazdy jednak wciąż jeszcze bardzo daleko.
Podczas jazdy ćwiczymy roweroterapię (bicykloterapię? Coś jak hipoterapia, tylko na rowerze).
Aspik pedałuje, a matka wydaje polecenia: dotknij prawą ręką głowy, poklep się lewą ręką po brzuchu... Cokolwiek, co spowoduje oderwanie jednej rączki od kierownicy. Czasem się udaje.
Świeżo nabytą rowerową pewność siebie Aspik zademonstrował dziś uciekając mi na spacerze. Po prostu nacisnął na pedały i poooojechał :D


----------------------------------- 
Ważny dzień :)
M. :*

wtorek, 9 lipca 2013

Jeszcze o samochodach

Aspik oprócz tablic rejestracyjnych, najlepiej czarnych, upodobał sobie jeszcze konkretne modele samochodów. Nie pytajcie, dlaczego akurat te, nie mam pojęcia.
Są to:
  • Smart,
  • Daewoo Tico,
  • Daewoo Matiz,
  • Fiat Uno,
  • Fiat Cinquecento,
  • Fiat Seicento,
  • Fiat 126p zwany Maluchem,
  • oraz stara mazda, która pasuje do zestawu jak pięść do nosa.

Pierwsze siedem to małe, miejskie samochodziki. Przy aspikowej miłości do włoskiej isetty zainteresowanie nimi można zrozumieć.
Te modele potrafi wypatrzyć nawet na najbardziej zatłoczonym parkingu z odległości kilkuset metrów. I oczywiście wie, jaki kolor tablic ma każdy wypatrzony egzemplarz.
Czasem tą pasją doprowadza mnie do białej gorączki, kiedy muszę zgadywać, który z jego ulubionych modeli właśnie przejechał, bo Aspik nie widział dokładnie. Ja stałam odwrócona akurat tyłem do ulicy, ale matka ma oczy z tyłu głowy, więc musi wiedzieć :D
Jeszcze tylko muszę się nauczyć specyfikacji technicznej każdego z powyższych modeli. Wymiary, parametry silnika, lata produkcji... Bo syn często zaskakuje pytaniem: czy Cinquecento jest wyższe od Tico? Czy stare Seicento jest nowsze czy starsze od nowego Matiza? Czy Smart może mieć czarne tablice?

Stara mazda to zupełnie inna sprawa. Aspik często ją rysuje, ale przy jego umiejętnościach plastycznych mazda przypomina trochę pociąg ;) Różni się tylko tym, że mazda ma starannie wyrysowany znaczek firmowy.
Znaczek mazdy (stary).
Dlaczego mazda? Pojęcia nie mam. Aspik chyba tez tego nie wie.
A dlaczego "stara"? O, to wiem ;) Bo taka stoi na parkingu pod naszym blokiem (nie, nie nasza).

poniedziałek, 8 lipca 2013

Czarne tablice

Pewnego razu nieodpowiedzialna matka wpadła na głupi pomysł zabrania Aspika na wystawę starych samochodów. I jeszcze kompletnie bezsensownie wyraziła życzenie, żeby Aspik znalazł w nich nową pasję.
Jakiś anioł idiota słuchał/czytał te prośby i postanowił je spełnić. I teraz matka ma.
Aniele, dlaczegoś nie spełnił innych próśb, tylko właśnie tę?

Aspik na tej właśnie imprezie zauważył, że niektóre samochody mają żółte tablice rejestracyjne i zażądał wyjaśnień. Dowiedział się, że żółte tablice przysługują w Polsce samochodom zabytkowym. Na kilka dni wystarczyło.
Kolejne pytanie dotyczyło czarnych tablic. Takie tablice mają stare samochody. Moje wyjaśnienie było chyba dość niejasne, bo kilka dni później syn zapytał, kiedy samochody stają się stare i dostają czarne tablice, a ile lat muszą mieć, żeby zmienić tablice na żółte. Na to już matka odpowiedzieć tak z biegu nie umiała.
Jeśli to kogoś interesuje, to samochód może, ale nie musi, otrzymać żółte tablice jeśli ma:
  • co najmniej 25 lat,
  • przynajmniej 75 procent oryginalnych części,
  • produkcja tego modelu została zakończona przynajmniej 15 lat temu.
Są jeszcze inne kryteria dla samochodów poniżej 25 lat, ale to nie temat na ten blog.

Zdjęcie trochę nieaktualnie, ale od tego wszystko się zaczęło.

Czarne tablice było trudniej wytłumaczyć. Dlaczego samochód, który wygląda na nowy, ma czarne tablice? Dlaczego taki rozsypujący się, przerdzewiały stary gruchot (wyrażenie Aspika) ma białe tablice?
Czy samochód kupiony z czarnymi tablicami zawsze musi zmienić na nowe, białe?
Takie rozmowy prowadzimy.
Oczywiście ulubioną rozrywką podczas spacerów jest liczenie samochodów z czarnymi tablicami - kilka dni dni temu było ich 18.
I czarna rozpacz, że wszystkie samochody z czarnymi tablicami trafiły na złomowisko albo zostały sprzedane i przerejestrowane, i nie ma już ani jednego samochodu z czarną tablicą.

Ciąg dalszy nastąpi, bo tablice rejestracyjne to tylko część nowej aspikowej pasji.

---------------------------------
Rozwiązanie zagadki z poprzedniego wpisu w komentarzu pod rzeczonym wpisem.
Czy ktoś zgadł, ale nie napisał? Pochwalcie się :)

piątek, 5 lipca 2013

Twórca

Aspik tworzy.
Rysuje od dawna dużo na kartkach różnymi narzędziami: flamastrami, kredkami, ołówkiem.... Ale odkąd dostał swój własny palmtop tworzy także grafiki :)



Aspik szybko rozpracował wszystkie możliwości zainstalowanego programu graficznego. Zmienia kolory, powiększa, zmienia style. Rysuje, podobnie jak Józek, w bardzo dużym powiększeniu i tylko on wie, jak będzie wyglądało skończone dzieło.
Dla Aspika rysowanie chyba jest łatwiejsze, bo tworzy przesuwając rysik po ekranie. Józek rysuje za pomocą myszki komputerowej.

Nie spodziewałam się, że tworzenie grafik na komputerze tak wciągnie mojego syna.
Zawsze wiedziałam, że w moim synu drzemie nieprzeciętny talent. Ale nie spodziewałam się, że będzie to taki talent. I nie mówię/piszę tu o talencie malarskim.

Zagadka.
Co przedstawia poniższy rysunek?



Do poniedziałku będziemy bezinternetowi, więc macie cały weekend na wymyślenie rozwiązania ;)

czwartek, 4 lipca 2013

Złe dziecko?

Zdarza się, że Aspik z byle powodu zaczyna płakać.
Wiem, że jego problemy dla niego są wielkie i nie umniejszam ich. Czasem to, że ktoś siedzi na jego ulubionym miejscu w autobusie psuje mu świat do tego stopnia, że woli stać, niż usiąść gdzieś indziej. Innym razem to, że nie widział, jaki model autobusu właśnie odjechał, powoduje problem. Albo brak ulubionej pani w okienku kasowym. Aspik zawodzi, wyje, produkuje łzy jak grochy i trwa w takim stanie aż do zainteresowania innym tematem. Tym nowym tematem zainteresować musi się sam, nakierować się go nie da.
Tak samo dzieje się, gdy coś się Aspikowi nie udaje.
Wszystkie dzieci mają problem z akceptacją porażki, muszą się nauczyć sobie z tym radzić. Pracujemy nad tym od dawna, chyba od momentu, kiedy graliśmy w gry planszowe i syn po raz pierwszy mnie pogryzł, bo na kostce wypadło mi "6". Doszliśmy już do bieguna przeciwnego, kiedy to Aspik cieszył się wyłącznie z wygranej innych, dopingował przeciwników. Później było już całkiem nieźle, rywalizacja całkiem zdrowa. Aż coś się popsuło.
Ostatnio do repertuaru niechcianych zachowań dołączyło coś niepokojącego: Aspik mówi, że jest złym dzieckiem. Najgorzej jest, gdy ktoś powie, że coś jest źle zrobione, albo że syn źle się zachował. Wtedy akcja "złe dziecko" gwarantowana.
Niestety akcja rozszerzyła zakres działań.
Któregoś dnia odebrałam z przedszkola Aspika i jego kolegę, wracaliśmy miło rozmawiając. Chłopaki opowiadali, co robili, co im się udało, a co nie. Taka zwyczajna poprzedszkolna rozmowa. Pochwaliłam Michasia za coś, co zrobił dobrze, a syn wybuchnął płaczem i zaczął krzyczeć, że jest złym dzieckiem, bo tego nie umie.

Zastanawia mnie kto i kiedy powiedział Aspikowi, że jest złym dzieckiem. Bo trudno mi uwierzyć, że wymyślił to sam.

środa, 3 lipca 2013

Służba zdrowia pozytywnie

Aspikowi oprócz zespołu Aspergera trafiło się kilka innych problemów. Oznacza to, że odwiedzamy naszych wspaniałych i mniej wspaniałych lekarzy dość często. Moim zdaniem stanowczo zbyt często. Ale nie ja tu decyduję, tylko kondycja syna.

Aspik miał kilka dni temu problemik. Schodził ze schodów z czwartego piętra, rzadko zdarza mu się pokonywać takie wysokości. Zawsze go pilnuję, nigdy jednak nic się nie działo. Tym razem też szłam tuż za nim i nic nie zauważyłam. Żadnego skrętu, problemów ze stąpaniem, nic. A na dole dziecko mi oznajmiło, że nie może wyprostować nogi. Boli prawe kolano. Bardzo.
Następnego ranka dalej bolało, więc odwiedziliśmy pediatrę. Dostaliśmy skierowanie do poradni chirurgii dziecięcej w miejscowym szpitalu. Ojjj... matka pamięta to miejsce z czasów własnych tam wizyt. Te wspomnienia nie są dobre...
Ale cóż, jak trzeba to trzeba, ze skierowaniem i niechodzącym dzieckiem udałam się do poradni. Najbliższy termin za 4 dni. Poczekamy, to nie nagły wypadek, w tym czasie nic się raczej nie zmieni - pomyślałam.
Myliłam się, oczywiście, Aspik był niechodzący tylko przez dwie doby. Później kolano się odblokowało i zanim nadszedł termin umówionej wizyty już było wszystko w porządku. Mimo to wizyty nie odwołałam.
Opieka zdrowotna zaskoczyła mnie tym razem bardzo pozytywnie. Spodziewałam się czegoś w stylu: "po co tu pani ze zdrowym dzieckiem przychodzi?".
Zastałam miłego lekarza, który nie spóźnił się, a nawet zaprosił nas do gabinetu przed czasem. Staranie obadał aspikowe kolano, zrobił USG, rentgen. Nie było żadnej kolejki przed gabinetem ani nieprzyjemnych scen tak dobrze zapamiętanych z własnego dzieciństwa. Po prostu wizyta idealna.
Sielski obrazek uzupełnia lekarska diagnoza: układ kostny i ścięgna w normie.


---------------------------------------
Dopisek, który pasuje emanacją pozytywnej energii.

Wielkie zaskoczenie.
Nie zauważyłam, kiedy na blogu stuknęło mi 20 000 odwiedzin! Teraz na liczniku już 21 273. A facebookowy fanpage lubią 22 osoby. Niesamowite.

A my przecież jesteśmy tylko taką zwyczajną rodzinką 
;)

wtorek, 2 lipca 2013

Czas

Czas jest pojęciem bardzo abstrakcyjnym nie tylko dla dziecka z zaburzeniami. Aspik ma duży problem ze zrozumieniem pojęcia czasu w naszym znaczeniu. Potrzebuje jednoznacznie określonego terminu jakiegoś zdarzenia i złości się (i słusznie) jeśli coś dzieje się nie wtedy, kiedy powinno.

Doba dzieli się na 24 godziny, godzina na 60 minut, minuta na 60 sekund, a sekunda na 60 momentów. Powiedzenie Aspikowi, że coś stanie się na moment może być bardzo kłopotliwe :D
W ogóle pojęcia takie, jak chwila, moment, jeszcze trochę, minutka i wiele innych są niezrozumiałe.
Kiedyś Aspik próbował uszeregować te określenia w kolejności według czasu trwania, wpasować w znane godziny i minuty. Nie udało mu się to. Według niego my jesteśmy dziwni używając pojęć, których czas trwania ciągle się zmienia.
Kiedy jedziemy samochodem do najpiękniejszego miejsca na ziemi, 350 km w jedną stronę, musimy określić, ile minut potrwa przejazd. Inaczej co chwila będziemy słyszeć pytanie: ile jeszcze czasu będziemy jechać? Zapewnienie, że będziemy jechać 5 godzin, czyli 300 minut razem z postojami uspokaja Aspika. Oczywiście później także podczas jazdy pojawiają się pytania "ile jeszcze?", ale to już tylko potwierdzenie upływającego czasu, nie paniczne dopytywanie o kres podróży.
Problem czasu jest dotkliwy w opóźniających się pociągach. Wystarczy, że pociąg zatrzyma się pod semaforem, a młody człowiek już się niepokoi, dopytuje.
Termin jakiegoś wydarzenia może być odległy, ale musi istnieć. Od kilku dni Aspik prosił mnie, żebym kupiła mu jeden określony rodzaj cukierków. Zapewniłam go, że kupimy te cukierki wtedy, kiedy będziemy robić zakupy przed wyjazdem na wakacje. Podałam konkretną datę - jeszcze prawie miesiąc. Już nie pyta. Wie, że upragnione słodycze dostanie.
Aspik ma dostać kotkę. Marzy o niej już dwa lata, opowiada jaka będzie, jakie będzie miała zabawki, gdzie będzie spać. Dostanie ją, kiedy skończy druga klasę szkoły podstawowej. Jeszcze trzy lata.

Ostatnio jedna pani zaproponowała, że podaruje mu kotka. Aspik stanowczo odmówił.
Nie ten czas.

poniedziałek, 1 lipca 2013

Zaległy wpis o końcu edukacji

Dzień zakończenia roku i edukacji przedszkolnej zaczął się od trzęsienia ziemi, a później napięcie rosło ;)

W ubiegły wtorek po śniadaniu Aspik powiedział, że nie umie wierszyka. Zbyłam to stwierdzeniem, że jest wiele wierszyków, których ja nie umiem. Na to mój syn wyjaśnił, że ten wierszyk ma mówić właśnie tego dnia na zakończeniu roku... Ojeju.
Aspik znalazł karteczkę z tekstem i wręczył mi z triumfalną miną. Wcześniej oczywiście o niej nie pamiętał. Uczyliśmy się w drodze do przedszkola. Ja niosłam w jednej ręce blachę ciasta upieczonego na zakończenie roku, w drugiej karteczkę, z której kilkanaście razy pod rząd czytałam nieszczęsny wierszyk. Aspikowi to wystarczyło i zanim dotarliśmy na miejsce, już wierszyk umiał.
Wtorkowe zakończenie roku było bardzo wzruszające. Trzy przedszkolne lata minęły, po wakacjach szkoła. Dzieci pięknie występowały. Matka miała oczy w mokrym miejscu.
Panie wręczyły dzieciom dyplomy ukończenia przedszkola oraz książki "1001 pytań i odpowiedzi" - coś w sam raz dla Aspika. Dzieci wręczyły Paniom kwiaty. Rodzice wymieniali informacje o szkołach, dzieciaki bawiły się balonami...

A tak wyglądał młody człowiek kończący pierwszy etap edukacji na zdjęciu w pierwszym dyplomie:



------------------------------------
Zakończenia edukacji gratuluję także teorocznym maturzystom (Anita, szczególnie Tobie :)).

M. :*