Czas jest pojęciem bardzo abstrakcyjnym nie tylko dla dziecka z zaburzeniami. Aspik ma duży problem ze zrozumieniem pojęcia czasu w naszym znaczeniu. Potrzebuje jednoznacznie określonego terminu jakiegoś zdarzenia i złości się (i słusznie) jeśli coś dzieje się nie wtedy, kiedy powinno.
Doba dzieli się na 24 godziny, godzina na 60 minut, minuta na 60 sekund, a sekunda na 60 momentów. Powiedzenie Aspikowi, że coś stanie się na moment może być bardzo kłopotliwe :D
W ogóle pojęcia takie, jak chwila, moment, jeszcze trochę, minutka i wiele innych są niezrozumiałe.
Kiedyś Aspik próbował uszeregować te określenia w kolejności według czasu trwania, wpasować w znane godziny i minuty. Nie udało mu się to. Według niego my jesteśmy dziwni używając pojęć, których czas trwania ciągle się zmienia.
Kiedy jedziemy samochodem do najpiękniejszego miejsca na ziemi, 350 km w jedną stronę, musimy określić, ile minut potrwa przejazd. Inaczej co chwila będziemy słyszeć pytanie: ile jeszcze czasu będziemy jechać? Zapewnienie, że będziemy jechać 5 godzin, czyli 300 minut razem z postojami uspokaja Aspika. Oczywiście później także podczas jazdy pojawiają się pytania "ile jeszcze?", ale to już tylko potwierdzenie upływającego czasu, nie paniczne dopytywanie o kres podróży.
Problem czasu jest dotkliwy w opóźniających się pociągach. Wystarczy, że pociąg zatrzyma się pod semaforem, a młody człowiek już się niepokoi, dopytuje.
Termin jakiegoś wydarzenia może być odległy, ale musi istnieć. Od kilku dni Aspik prosił mnie, żebym kupiła mu jeden określony rodzaj cukierków. Zapewniłam go, że kupimy te cukierki wtedy, kiedy będziemy robić zakupy przed wyjazdem na wakacje. Podałam konkretną datę - jeszcze prawie miesiąc. Już nie pyta. Wie, że upragnione słodycze dostanie.
Aspik ma dostać kotkę. Marzy o niej już dwa lata, opowiada jaka będzie, jakie będzie miała zabawki, gdzie będzie spać. Dostanie ją, kiedy skończy druga klasę szkoły podstawowej. Jeszcze trzy lata.
Ostatnio jedna pani zaproponowała, że podaruje mu kotka. Aspik stanowczo odmówił.
Nie ten czas.
Ciekawe, dlaczego ten czas jest tak ważny dla naszych dzieci. Kamil jeszcze aż tak bardzo nie wylicza nam czasu, ale ostatnio dokładnie wiedział, ile dni jest do końca roku szkolnego i co jest po kolei każdego dnia: noc świętojańska, wycieczka, koniec roku, poczatek wakacji :-) Teraz odpuścił i na razie nie liczy, ale za to, jak czegoś chce a ja mu mówię, ze za chwile, to chce wiedzieć dokładnie, za ile minut, stawia mi wtedy klepsydrę albo pyta, do ilu ma doliczyć (jak za 5 min to liczy nawet do 300 :-) i potem nie ma zmiłuj :-) Pozdrowienia wakacyjne!
OdpowiedzUsuńO właśnie, Aspik też liczy sekundy!
UsuńI my Was pozdrawiamy :)
Oj tak, czas ma niesamowite znaczenie dla naszych Autystów.Zimą obiecałam Mai, że jak będzie ciepło to pojedziemy nad morze. Ciepło oznaczało dla niej zniknięcie mrozów. Nie przemyślawszy do końca tematu podałam następny termin czyli "jak będą wakacje". Cierpliwie czekała na wakacje i już w sobotę rano oznajmiła;"są wakacje, jedziemy nad morze"!!!
OdpowiedzUsuńNie przewidziałam tak paskudnej pogody na początku wakacji i znów zawiodłam moją Pszczółkę.Teraz codziennie pyta mnie o upragniony wyjazd i cóż ja mam Jej powiedzieć?
Z drugiej strony jakoś ten czas trzeba określić, a reakcji dziecka przewidzieć czasem się nie da.
UsuńJestem pewna, że w dzień rozdania świadectw po drugiej klasie podstawówki będę musiała zorganizować odbiór zamówionego kota ;)