niedziela, 29 czerwca 2014

Kot

Nadszedł wreszcie czas, żeby kilka słów napisać o najmniejszym.
Najmniejszy ma już prawie rok i jest kotem. Czarnym dachowcem, znajdą, przybłędą. Takim "nic", które prawdopodobnie ktoś wyrzucił. Wnioskujemy po tym, że kociak miał około półtora miesiąca, kiedy do nas trafił i był nauczony czystości. Poza tym był zadbany, miał ładną sierść bez pcheł i nie miał robaków. To według nas świadczy, że miał dom.
Z jakiego powodu znalazł się między samochodami obok naszej autystycznej poradni - nigdy się nie dowiemy. Na szczęście przygarnęła go aspikowa terapeutka, a później trafił do nas. Miał być na chwilę, został na zawsze :)

Kot otrzymał imię Albercik, co świetnie do niego pasuje.
Jest małym, wstrętnym rozrabiaką, który gryzie wszystko, co spotka na swojej drodze, łącznie z drzwiami.
Ten, kto twierdzi, że koty chodzą cichutko, nie spotkał naszego potworka.
Jest też bardzo rozgadanym kotem. Czasami chodzi od ściany do ściany i miauczy. Ale najlepiej tłumaczy jakiemuś wrogowi, np. musze, że powinna do niego zejść i dać się złapać. Przynajmniej tak to wygląda, gdy kot siedzi na parapecie, patrzy na muchę i "nawija" po kociemu.
Albercik pomaga Aspikowi w niektórych problemach. Dziś w czasie burzy dziecko nie miało czasu się bać, bo uspokajało kota.
Dzięki kotu Aspik uczy się, że jest ktoś jeszcze, kto ma własne, specyficzne potrzeby, humory i zachcianki.
Kot na szczęście bardzo otwarcie pokazuje wszystkie swoje emocje, łatwo rozpoznać, co mu się podoba, a co nie. Nie znaczy to, że mruczy albo drapie, o nie. Ten kot ma znacznie większy repertuar zachowań :) Aspik już niemal wszystkie kocie humorki rozpracował.
Czasem bawią się razem. Kot aportuje, taki to dziwak :) A kiedy Aspik bierze kota na ręce, a Albercik rozluźnia wszystkie mięśnie i nie próbuje się wyrywać nawet jeśli pozycja jest bardzo niewygodna.
Zdarza się, że obaj się na siebie wkurzają. Czasem kot chowa się przed Aspikiem, a czasem jest odwrotnie :) Ale wieczorem i tak kładą się na jednym łóżku, tuż obok.

Oto Albercik (autorem zdjęcia jest Aspik):


poniedziałek, 23 czerwca 2014

Dzień Ojca

Dziś Dzień Ojca!
Składamy tatusiom serdeczne życzenia cierpliwości, wytrwałości i umiejętności znajdowania rozwiązania w każdej sytuacji :)

Mówi się, że ileśtam dziesiąt procent dzieci niepełnosprawnych wychowują samotne matki, bo ojciec sobie "nie poradził".
Ale nie każdy ojciec dziecka niepełnosprawnego odchodzi. Są prawdziwi mężczyźni, którzy są, pomagają, kochają. Niektórych z nich możecie zobaczyć na tym filmiku:



Zazwyczaj ojciec nie wie, jakie będzie jego dziecko. Czy będzie miało rude włosy? Czy będzie inteligentne jak tata?
Inni wiedzą. Poznają dziecko, gdy to ma już kilka miesięcy lub kilka lat. Niektórzy z nich zostają z wyboru ojcami dzieci niepełnosprawnych. Przychodzą, a nie odchodzą.

Was, panowie, podziwiam najbardziej i Wam składam życzenia najserdeczniejsze.


M. dobrze, że jesteś. Wszystkiego najlepszego :*

niedziela, 22 czerwca 2014

Jutro

Mało aspikowo, bardzo filozoficznie.


Tak by było idealnie. Na całe życie.
Ale czasem zdarza się inaczej. Czasem małżeństwo/związek się rozpada.
Niektórzy specjaliści mówią, że w takim przypadku rodzice powinni w takim samym stopniu uczestniczyć w wychowaniu dziecka. Widziałam propozycje "tydzień u mamy, tydzień u taty".
Drodzy specjaliści, tak się nie da.
Dziecko zostaje samo z jednym z rodziców, najczęściej z matką. A rodzic ten zostaje z problemami, które powinien móc z kimś dzielić.
Od dawna powtarzam, że najgorsze w samotnym macierzyństwie jest to, że nie ma z kim dzielić radości. Wszyscy znajomi mają dość wysłuchiwania, że dziecku już rośnie pierwszy ząbek, że ładnie zjadło obiadek. Nie chcą już oglądać rysunków i słuchać zabawnych powiedzonek.
Bo jakoś tak jest, że łatwiej słucha się o porażkach i problemach niż o radościach.
Z czasem emocje z poprzedniego związku się uspokajają i matka spotyka kogoś, z kim, jak jej się wydaje, chce dzielić życie. Ten ktoś akceptuje dziecko bez zastrzeżeń, dziecko nowym kimś jest zachwycone, po prostu sielanka. Dziecko co tydzień jeździ do ojca, który także zabiera go na święta i urodziny. Jest super.

Ale co się dzieje, jeśli nowa partnerka ojca nie akceptuje dziecka z poprzedniego związku swojego wybranka?
Ojciec nie zabiera dziecka na weekendy, czasami tylko spotka się z nim na mieście. Całe szczęście, że istnieją miejsca zabaw dla dzieci. Ojciec taki płaci na kilka godzin zabawy dziecka na zjeżdżalniach i w basenach z kulkami, a sam siada przy stoliczku i włącza laptop. A jak dziecko zgłasza, że głodne, zamawia pizzę. Oczywiście można jeszcze dziecko zabrać do dziadków, niech też nacieszą się wnukiem.
Dziecko czasem łapie lepszy kontakt z nowym partnerem matki niż z własnym ojcem. I co wtedy? Kogo zaprosić na Dzień Ojca? Kto ma chodzić na zebrania szkolne - ten widziany raz w tygodniu czy ten, który jest ciągle?
Straszne zamieszanie w życiu dziecka.

A czasem jest inaczej. Ojciec wcale się dzieckiem nie interesuje. Nie ma go ani w codziennym życiu, ani w weekendy. Nie ma go w decyzjach, od których czasami zależy całe życie dziecka.
Dziecku trudno wytłumaczyć, dlaczego nie ma komu złożyć życzeń na Dzień Ojca. Dziecku niepełnosprawnemu prawdopodobnie jeszcze trudniej.

W przeddzień Dnia Ojca pozwalam sobie powtórzyć dobrze znane powiedzenie:
Każdy może być ojcem, ale trzeba być kimś wyjątkowym, żeby być tatą.

wtorek, 17 czerwca 2014

Instrukcje - konstrukcje

Jak się czuje matka, której dziecko ustawia patyczki po lodach w fugach między płytkami i to jest jego najlepsza zabawa? Kuchenna podłoga często była w ten sposób "udekorowana". I absolutnie nie wolno było żadnego ruszyć ani się o niego potknąć.
Z czasem do patyczków dołączyły klocki drewniane. To już był rodzaj hardkora (choć jeszcze nie wiedzieliśmy, do czego to zmierza). Potknąć, a zatem przesunąć klocek było znacznie łatwiej, niż to samo zrobić z patyczkiem po lodzie.
W tym czasie mniej więcej na bilansie dwulatka padło pytanie, czy syn ustawia wieżę z 3 klocków. Nie, ale układa pociąg. A, to dobrze, manipuluje przedmiotami.
Później pociągowo - rządkowa pasja przeszła w fazę trochę bardziej akceptowalną. W salonie rozrastały się konstrukcje z torów drewnianych. Czasem jeździły po nich pociągi powtarzając to, co Aspik obejrzał w swoich ulubionych wówczas bajkach "Stacyjkowo" i "Tomek i Przyjaciele".
Torów przybywało, konstrukcje przybierały coraz ciekawsze, bardziej złożone formy. Obecnie gdy są rozłożone zajmują całą dostępną przestrzeń poziomą.

Klocki drewniane to zupełnie inna kategoria zabawek. Wciąż są używane, teraz już jako dodatek do torów. Wcześniej Aspik układał z nich "pralnię", czyli starannie układał jeden klocek przy drugim, bez żadnych przerw tak, żeby stworzyły wypełniony kwadrat. Dlaczego pralnia - nie mam pojęcia :)

"Co kupić małemu na urodziny? Może klocki?"
"Jasne, ciociu, ale przygotuj się, że to Ty je będziesz układać."
Klocki LEGO, najbardziej uniwersalna zabawka świata. Każdy je miał, każdy składał, najpierw według instrukcji, później według tego, co dyktowała mu wyobraźnia, ograniczony wyłącznie zawartością zestawu. Aspik dostawał super zestawy bardzowieloelementowe klocków wyżej wymienionych. Czasem uczestniczył w składaniu zestawu przez 2 pierwsze strony instrukcji. Częściej nie. Bo małe elementy, bo zmęczony, bo nie umie.
Kiedy goście już wyszli, Aspik brał z zestawu elementy, które spodobały mu się bardziej od innych i budował własne konstrukcje - nieskomplikowane, kilku lub kilkunastoelementowe. Odkładał je na półkę na pamiątkę.
Z czasem, gdy już klocków zaczynało brakować, doszliśmy do tego, że konstrukcje można na pamiątkę sfotografować. Taki sfotografowany obiekt można było już rozłożyć na części i zbudować coś innego :)
Dodatkowym problemem w budowaniu według instrukcji jest problem postrzegania, ale to temat na oddzielny wpis.
Dziś z niewielką pomocą polegającą głównie na korekcji odbić lustrzanych Aspik zbudował port lotniczy.


Nie było łatwo, ale się udało.

Jest super! :)

piątek, 6 czerwca 2014

Mety-o-rety i komety

czyli zwiedzanie doskonałe.

Bywamy. W różnych miescach.
Na przykład byliśmy na Polach Mokotowskich byliśmy wtedy, gdy rajd na autyzm się odbywał.
Aspik skakał na trampolinie, dał sobie namalować na twarzy koci pyszczek, zrobił scrapkową kartkę z okazji Dnia Matki, kupił dwa znaczki z Pracowni Rzeczy Różnych, zjadł brzoskwinię i stwierdził, że czas do domu. Wszystko to trwało niecałe półtorej godziny.


Zdjęcie Scrap & Art.

Jeszcze krócej byliśmy na Stadionie Narodowym w dniu pikniku naukowego.
Zaledwie godzinę. Uwierzycie?

Jak działa ABS?
Doświadczamy fizyki :)

W pojeździe zwanym "Kropelką". Przez całą Polskę na 1 litrze paliwa!


Najciekawszy pojazd.
Trzeba było wsiąść :)

Drukarka 3D :)


Robienie...
...jądra komety!

-----------------------------
* Efektem Pikniku Naukowego jest książeczka napisana przez Aspika o frapującym tytule
ETY
METY ORETY I KOM
zawierająca istotne informacje o jądrach komet oraz rysunki. Zamieszczę ją na blogu jeśli otrzymam zgodę autora :)

poniedziałek, 2 czerwca 2014

Podryw

Zaczęło się niewinnie.
Wsiedliśmy na początkowej stacji pociągu relacji Warszawa Wschodnia - Łódź Kaliska. Początkowa stacja oznacza puste przedziały. Te najbardziej przez nas poszukiwane. Zajęliśmy jeden z nich.
Ale już na kolejnej stacji wsiadło kilkoro pasażerów.
I zaczęła się jazda :D
Zwyczaj w pociągach jest taki, że osoba wchodząca do przedziału pyta "czy można". Zazwyczaj. To znaczy zazwyczaj pyta i zazwyczaj można.
Tym razem dosiadający także pytali. A Aspik odpowiadał - w swoim własnym, niereformowalnym stylu: "Można, ale uprzejmie proszę o ciszę, bo nie lubię hałasów".
Kilka osób wystraszył i nic sobie nie robił z ostrzegawczych syknięć matki.
Jedna odważna pani usiadła naprzeciw Aspika.
W tym czasie młody badacz był zajęty robieniem wiatroprowadnicy z zasłony pociągowej, zatem był chwilowo niegroźny. Ale już za chwilę...
Kto zna mojego syna ten wie, że on w oczy nie patrzy. Odwraca się we wszystkie strony, byle nie patrzeć na rozmówcę. Ba, zdarza mu się podejść do obcego człowieka i zacząć nawijać "mamo, a wiesz...". tak bardzo nie patrzy na ludzi.
Tym bardziej niepokojące jest, gdy Aspik wlepia w czyjąś twarz te swoje śliczne, szaroniebieskie oczyska. I wpatruje się jak kot, bez ruchu, bez mrugnięcia.
Obiektem skupionej obserwacji stała się wspomniana odważna pani z naprzeciwka.
- Czy ja pani skądś nie znam? - zapytało dziecko po dłuższej chwili.
Pani odparła, że raczej nie.
- Bo jechałem pociągiem z podobną panią. Rozmawiałem o pociągach.
Pani odparła, że to nie mogła być ona, bo zapamiętałaby taką podróż. I zapytała, kiedy to było.
Dziecko odpowiedziało, że w zeszłym roku i płynnie zmieniło temat:
- A lubi pani pociągi?
Pani pociągi owszem, lubi, chociaż nieczęsto nimi jeździ.
- Znudziły mi się. Wolę samoloty wojskowe. Zrobiłem książeczkę o samolotach wojskowych. Chce pani zobaczyć? Tu jest napisane "potstawowe samoloty"*. Jak-17. F/A-18 Hornet, tu zrobiłem błąd bo napisałem horet a powinno być hornet. F-16. Ten samolot narysował pan Marcin. To jedyny nieprawdziwy samolot w mojej książce.

I w ten oto sposób Aspik podbił serce pewnej pani uprzejmą prośbą o ciszę i własnoręcznie napisaną książką. Zaś pozostali pasażerowie podśmiewali się pod nosem i z ulgą myśleli o tym, jakie to szczęście, że nie ich dopadł mały pisarz :D

---------------
* Pisownia oryginalna. Pisane z góry na dół.