Wolsztyn to miasto w województwie wielkopolskim, 72 km na południowy zachód od Poznania. Znajduje się tam jedyna w Polsce czynna parowozownia, z której codziennie wyruszają lokomotywy prowadzące pociągi pasażerskie.
O naszych planach wyjazdowych pisałam w postach TU i TU. Ogłaszam, że plany udało się zrealizować niemal w pełni, nie obejrzeliśmy jedynie pokazu "Światło, dźwięk i para"
Wolsztyńska Parada Parowozów zaliczona!
Aspik upewnił się, że rzeczywiście dojechaliśmy na miejsce | . |
Było pięknie i ciepło, jeszcze pusto, mogliśmy podziwiać potężne maszyny w spokoju. Aspik chodził od jednej do drugiej i fotografował.
Panowie przygotowywali parowozy, żeby pięknie błyszczały następnego dnia.
Natłuszczanie lokomotywy :) |
Niestety w sobotę pogoda się popsuła, zmarzliśmy potwornie, ale warto było. Zobaczenie tylu wspaniałych lokomotyw "pod parą", ten stuk, pisk hamulców, zapach dymu... Nie tylko dla Aspika było to niezapomniane przeżycie.
Staliśmy daleko od parowozowni, na peronach, tam, gdzie lokomotywy zaczynały jazdę. Byliśmy daleko od głośników i największego tłumu. Dzięki temu mamy piękne zdjęcia i filmy, na których widać cały przejazd każdej lokomotywy, i nikt nic nie zasłaniał :)
Jako, że to była Parada Parowozów, było duużooo pary i dymu. Nie znamy wciąż odpowiedzi na aspikowe pytanie, dlaczego niektóre lokomotywy wytwarzają czarny dym, a inne biały. Ktoś coś może podpowie?
Bardzo dużo pary! |
Nie tylko lokomotywy!
Oczywiście, że nie.
Wszystkie pojazdy torowe były interesujące, warte zobaczenia, często bardzo dokładnego obadania :) Aspik zaglądał, gdzie mógł, szczęśliwy, wyraźnie w swoim żywiole.
W niedzielę jeszcze obejrzeliśmy zawody maszynistów. Co oni robili ze swoimi maszynami! Nie napiszę, bo to nie do opisania.
Do wyścigu drezyn nie dotrwaliśmy, ale panowie na drezynach posiedzieli:
Żegnaliśmy Wolsztyn szczęśliwi, pełni wrażeń i z tysiącem zdjęć w aparatach. Wrócimy za rok. Jeszcze nie jechaliśmy pociągiem ciągniętym przez parowóz :)
jak znam Aspika, to teraz zdjęcia z imprezy będzie oglądał kilka razy dziennie...tzn. mój Józek tak by zrobił. Jeśli chodzi o kolor dymu- męża naukowca muszę zapytać
OdpowiedzUsuńAspik jeszcze nie ogląda zdjęć i jeszcze nic nie mówi na temat wyjazdu. Za kilka dni/tygodni ułoży sobie wspomnienia w główce, a wtedy nie będzie go można oderwać od zdjęć. I będzie nieustannie gadał, gadał, gadał o parowozach, które widział.
Usuńwedług Jarka: biały dym (w przypadku parowozów, a nie papieża) to nie dym - tylko skondensowana para wodna. Mikroskopijne kropelki wody rozpraszają białe światło i dlatego widzimy białą chmurę. Podobnie jest w czajniku:)
OdpowiedzUsuńczarny dym powstaje w ten sposób: wraz z tą parą wodną (białym dymem) wydostają się z komina cząstki niespalonych związków węgla -(sadza). Dlatego kolor jest czarny lub siwy. Wylot pary wodnej i produktów spalania jest we wspólnym kominie. W zależności od trybu spalania węgla tworzą się związki niepełnego spalania węgla lub pełnego węgla (dwutlenek węgla). Tryb niepełnego spalania węgla ustawiany jest podczas postoju lokomotywy, po to, aby silnik parowy nie wytwarzał zbyt dużo pary wodnej (ekonomia)-(podobny proces można zaobserwować w niektórych samochodach o źle wyregulowanym procesie spalania paliwa) Im dłużej lokomotywa pracuje na postoju, tym więcej sadzy wytworzy się. Dlatego jedna lokomotywa wytwarza czarny, siwy lub biały dym. Gdy parowóz jedzie wytwarza najczęściej biały dym, bo musi wykorzystywać pełny tryb spalania. Z pozdrowieniami od taty Józka.
Dziękuję!
Usuń