Zima na Wielkanoc.
Śnieg ciągle pada. Jest go tak dużo i jest tak ciężki, że łamie gałęzie drzew, które z kolei zrywają druty energetyczne.
Wczoraj wieczorem połowa miasta, ta "nasza" połowa została bez prądu. Na szczęście Aspik już spał. Ludzie sprawdzali, czy w sąsiednim bloku też jest ciemno, czy na następnej ulicy też nie świecą latarnie. Nie świeciły. Szybki telefon do znajomych: czy u was też nie ma prądu? Nie ma. Po drugiej stronie miasta, za torami, jest prąd. Nic nie wiadomo.
Wyglądamy przez okno. Goście wychodzą, wracają do domów, brną przez śnieg. Jakie to szczęście, że śnieg leży, nie jest aż tak ciemno na ulicach.
Komputer nie działa, telewizor nie działa, książki nie da się czytać, przy latarce przecież niezdrowo. Całe szczęście Aspik położył się spać wcześniej i spał już spokojnie nie wiedząc o niczym. Nie chcę nawet myśleć, jak byśmy wytrzymali wieczór bez prądu z oszalałym ze strachu Aspikiem.
Awarię w nocy naprawiono, przynajmniej tę w naszej okolicy, bo koło południa w radio mówiono, że jeszcze kilka tysięcy gospodarstw w naszym mieście jest bez prądu.
Śnieg, piękny, bielutki, ciężki, ciągle pada. Czy to prima-aprilisowy żart? Czy do jutra przestanie?
Dzieci lepią bałwana i rzucają się śnieżkami. Cóż, w końcu mamy Lany Poniedziałek, a śnieg to woda, tylko w innej postaci, więc chyba tak też można.
PS. Żeby było jeszcze trochę zabawniej, w końcu mamy Prima Aprilis, mamy już czas letni :)
a jak Aspik zareagował na zmianę na czas letni? Józek oczywiście zauważył jedyny zegar, którego nie zdążyłam przestawić -na piekarniku - dlaczego tu jest inna godzina?- skoro świt zapytał.
OdpowiedzUsuńBrak prądu kiedyś przeżyłam z Józkiem - strasznie było.
A wiesz, zmiany czasu nie zauważył. Na szczęście mój syn potrafi odczytać godzinę tylko z analogowego zegarka. Mniej problemów ;)
Usuń