Zrobiło się ciepło i przyjemnie. Mam nadzieję, że tym razem wiosna już z nami zostanie i zima nie wróci. A ponieważ jest cieplej to typową wiosenno-letnią aktywność czas zacząć. Piszę oczywiście o rowerku.
Na początek trochę wspomnień. Syn nigdy nie przepadał za motoryzacją więc wózek posiadaliśmy ale stał prawie nieużywany. Za to matka szybko traciła zbędne kilogramy nosząc dziecko w chuście.
Niechęć do poruszania się na kółkach trwała. Wózek po dwóch latach od zakupu wciąż był jak nowy, tylko nieco zakurzony. Z prób sadzania w nim dziecka zrezygnowałam ostatecznie przed drugimi urodzinami Aspika.
Jak tylko szkrab nauczył się chodzić, musieliśmy kupić dla niego smycz bo potworek zwykł był uciekać. Mniej więcej w tym czasie dziadkowie kupili rowerek trzykołowy. I tak zaczął się nowy etap naszej wspólnej przygody. Dowiedziałam się mianowicie, że pedałowanie przekracza możliwości dziecka. Z zazdrością patrzyłam na inne dzieci z zapałem pedałujące na rowerkach trzykołowych i ścigające się ze sobą. Wytłumaczyłam sobie, że Aspik ma jeszcze czas bo i chodzić nauczył się nieco później. Rowerek nie spodobał się zresztą Aspikowi więc szybko poszedł w odstawkę.
W tym czasie zafascynowałam się rowerkami biegowymi (laufrad). Dzieciaki tak fajnie na nich wyglądają! Co prawda żadnego takiego rowerka na żywo nie widziałam ale od czego jest Internet. I tak niedługo po trzecich urodzinach sprzęt trafił do syna. I wzbudził zachwyt! Aspik jeździł najpierw bardzo nieufnie, później jednak coraz pewniej odpychał się nóżkami i zaczął nawet zjeżdżać z podjazdów dla niepełnosprawnych. Co ważniejsze poprawiła się jego równowaga, a to z kolei wprawiło w zachwyt matkę.
Lata mijały, Aspik jeździł na rowerku biegowym i rósł. Dwa sezony laufrad służył. Niestety w tym roku okazało się, że siodełka nie da się już wyżej podnieść, kolana zahaczają o kierownicę i trzeba pomyśleć o nowym sprzęcie do jazdy. I tu zaczęły się problemy. Tak dużych rowerków biegowych jak dla Aspika nie ma. Nie produkują.
Miałam nawet pomysł, żeby kupić zwykły rowerek dziecięcy i wykręcić układ napędowy jednak to chyba nie jest dobry pomysł. Co udało się osiągnąć za pomocą laufrada do nasze, więcej nam nie pomoże. Trzeba ćwiczyć koordynację. Kupujemy zwykły rower. Z bocznymi kółkami, pedałami, dzwonkiem i wszystkim, co potrzebne.
Oburzą się zaraz na mnie miłośnicy rowerków biegowych. Bo to skandal przesiadać się z laufrada na rower z bocznymi kółkami. Bo dziecko jeżdżące na laufradzie siada na dwukołowca i po prostu jedzie, nie musi się uczyć z dodatkowymi kółkami. Bo stracimy tę równowagę, którą udało się wypracować na rowerku biegowym.
Macie rację, miłośnicy rowerków biegowych, ale tylko jeżeli chodzi o zdrowe dzieci. Zdrowe dziecko wypracuje sobie równowagę na rowerku biegowym, wsiada na zwykły rower dwukołowy i umie jeździć. Ale zdrowe dziecko umie pedałować. Nie wiadomo skąd ale umie. Aspik tego nie potrafi.
U nas rower z bocznymi kółkami ma umożliwić naukę pedałowania. A z czasem... kto wie, może uda się złożyć obydwie umiejętności, utrzymywanie równowagi na laufradzie i, mam nadzieję, pedałowanie na rowerze z bocznymi kółkami i Aspik pojedzie na dwukołowcu?
Dzisiaj sprzęty oglądaliśmy, przymierzaliśmy i zapadła decyzja. Rowerek 16-calowy, niebieski (uff, jakie szczęście, że udało się wyperswadować różowy). Jutro nabytek odbieramy i zaczynamy lekcje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz