czwartek, 27 marca 2014

Matka Cierpiętnica od Dziecka N.

Matka Cierpiętnica od Dziecka N. jest stara, umęczona i nijaka. Nie ma czasu na nic, bo wciąż opiekuje się dzieckiem.
Matka Cierpiętnica od Dziecka N. sama jest swoim patronem, najważniejsza i jedyna w swoim cierpieniu. Jej dziecko jest najbardziej upośledzone, nigdy nie będzie robiło tego lub tamtego i zawsze będzie źle lub gorzej.
Matka Cierpiętnica od Dziecka N. nie cieszy się z małych sukcesów. Chce wszystkiego od razu. Ale jak już dostanie - to nadal będzie za mało.

W Internecie od lat krąży taki tekst:

Czy zapytaliście się kiedyś siebie, w jaki sposób Pan Bóg wybiera matki niepełnosprawnych dzieci?
-Tej dajmy niepełnosprawne dziecko.
Anioł:
-Dlaczego właśnie tej, Panie? Jest taka szczęśliwa.
-Właśnie tylko dlatego, mówi uśmiechnięty Bóg. Czy mógłbym powierzyć niepełnosprawne dziecko kobiecie, która nie wie czym jest radość? Byłoby to okrutne.
-Ale czy będzie miała cierpliwość?-pyta anioł.
-Nie chcę aby miała dużo cierpliwości, bo utonęła by w morzu łez, roztkliwiając się nad sobą i nad swoim bólem. A tak jak jej tylko przejdzie szok i bunt, będzie potrafiła sobie ze wszystkim świetnie poradzić.
-Panie wydaje mi się, że ta kobieta nie wierzy nawet w Ciebie.
Bóg uśmiechnął się:
-To nie ważne...mogę temu przeciwdziałać. Ta kobieta jest doskonała, posiada w sobie właściwą ilość egoizmu.
Anioł nie mógł uwierzyć swoim uszom.
-Egoizmu? Czyżby egoizm był cnotą?
Bóg przytaknął.
Jeśli nie będzie potrafiła od czasu do czasu rozłączyć się ze swoim dzieckiem, nie da sobie nigdy rady.
Tak, taka ma być właśnie kobieta, którą obdarzyłem dzieckiem dalekim od doskonałości.
Kobieta, która sobie teraz nie zdaje sprawy, że kiedyś będę jej tego zazdrościć.
Nigdy nie będzie pewna żadnego słowa.
Nigdy nie będzie ufała żadnemu swojemu krokowi.
Ale kiedy jej dziecko po raz pierwszy powie: "mamo" uświadomi sobie cud, którego doświadczyła. Widząc drzewo lub zachód słońca lub niewidome dziecko będzie potrafiła bardziej niż ktokolwiek inny dostrzec moją moc.
Pozwolę jej, aby widziała rzeczy tak, jak ja sam widzę (ciemnotę, okrucieństwo, uprzedzenia) i pomogę jej, aby potrafiła wzbić się ponad nie.
Nigdy nie będzie samotna. Będę przy niej w każdej minucie jej życia, bo to ona w tak troskliwy sposób wykonuje swoją pracę, jakby była wciąż obok mnie.
-A święty patron? - zapytał anioł, trzymając zawieszone w powietrzu gotowe do napisania pióro.
Bóg uśmiechnął się...
-Wystarczy jej lustro...

I co Wy na to?

Ja nie lubię tego tekstu.
Dlaczego jakakolwiek matka miałaby "dostać" chore, upośledzone, czy w jakiś inny sposób "uszkodzone" dziecko? Albo inaczej: dlaczego to dziecko nie może być "normalne", z powodu zalet matki? Bo tak wynika z tekstu.

O nie, ja dziękuję.
Jestem zbyt małej wiary.
Chcę małych sukcesów. Dużo śmiechu. Robienia tego, co ważne, ale też tego, co przyjemne.

Takiego Aspika chcę.



Lustro mi już nie potrzebne.

5 komentarzy:

  1. tekst powstał rzeczywiście dawno i szczerze nie wiem czemu ma służyć, bo prawdziwy nie jest- bo ładowaniu akumulatorów nie bardzo ,pogodzeniu się z losem???
    nigdy nie lubiłam tego tekstu,po prostu mam swoje życie ciesząc się z drobiazgów i wielkich sukcesów :-) Miłego i wesołego piątku mimo chmur za oknem :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ha! To jest nas trzy nielubiące:)

    OdpowiedzUsuń
  3. i ja tez, i ja też :) na mnie zawsze można liczyć w tej sprawie

    OdpowiedzUsuń
  4. Cytat z książki "Tato, gdzie jedziemy?" autora Jean-Louis Fournie:
    "Są ludzie, którzy powiadają: 'Upośledzone dziecko, to dar od Niebios'. I wcale nie żartują. Ale te osoby rzadko same mają upośledzone dzieci. Kiedy otrzymuje się taki dar, człowiek ma ochotę powiedzieć Niebiosom:
    Och, naprawdę niepotrzebnie!..."

    OdpowiedzUsuń
  5. Mi ten tekst pasował jak miałam strasznego doła, wcale nie związanego z diagnozą, ale z ogólnym takim dnem, jakie zaliczyłam. Najwyraźniej poużalać się chciałam nad sobą, jaka zajebiaszcza jestem w tym wszystkim i z synem daje radę i w ogóle. A ogólnie w ogólne obce mi są rozważania typu "dlaczego ja?". Być może byłoby inaczej, gdyby Bartek był inny, tego nie wiem. Jest jednak coś z czym się zgadzam- zgadzam się z tym, że faktycznie trochę egoizmu i umiejętność radości jest niezbędna, by wychowywać dziecko, nie tylko niepełnosprawne.

    OdpowiedzUsuń