Aspik zachorował. Zdarza się.
To pierwsza infekcja w tym roku przedszkolnym. Wiem, że powinnam się cieszyć. Dopiero pierwsza infekcja, nic poważnego, zwykły kaszel.
Taaak, cieszę się, że minęły już ponad dwa miesiące przedszkola, podczas których Aspik nie chorował.
Ale synu, dlaczego właśnie teraz? Matka skrupulatnie zaplanowała cały weekend, teraz musi wszystko odwoływać.
Ech. Idealne wyczucie czasu. Jak zawsze.
Każdy rodzic wie, o czym piszę: czas wyjść z domu, a niemowlę właśnie zrobiło niespodziankę i trzeba je przewinąć.
Spieszymy się na pociąg, a dziecko mówi, że głodne. I mam wybór: nakarmić i pojechać następnym albo nie nakarmić (przecież jadło pół godziny wcześniej) i słuchać wycia i jęków.
Aspik miewał gorączki o niewyjaśnionej przyczynie. Kilkulatek, 40 stopni gorączki, drgawki i brak reakcji na leki - czyż może być coś lepszego w piątkowy wieczór?
Chociaż... raz Aspik trafił idealnie "w punkt".
Aspikowi dobrze siedziało się w brzuchu matki. Wcale nie chciał wychodzić. Za nic miał sobie terminy, nie ważne jak liczone. Tydzień po ustalonym przez lekarza terminie ostatecznym jeszcze w dwupaku poszłam do szpitala na badania. To był piątek. KTG pokazało brak akcji. Postraszono mnie, że jeżeli nic się nie zmieni to w poniedziałek mam przyjść ponownie, a lekarze pomogą nam się rozpakować.
Aspik urodził się w niedzielę o 21:15 bez pomocy :)
Kochani, prosimy o przyjęcie zaproszenia do blogowej zabawy a zarazem wyróżnienia 'Liebster Blog':)
OdpowiedzUsuńPo szczegóły na Franiowy blog zapraszam;-)
:*