poniedziałek, 16 lipca 2012

Wróciliśmy

Nasze wakacje już się skończyły, wróciliśmy do normalnego, prozaicznego życia.
A teraz wspomnienia wyjazdu od początku. Jechaliśmy najpierw do Bydgoszczy pociągiem (jakżeby inaczej?). Szczęście wielkie - pociąg prawie pusty. Prawie - bo w każdym przedziale siedziała jedna osoba. Już po godzinie nasz współpasażer poszedł szukać lepszego miejsca na spędzenie dalszej podróży. Przepraszamy pana za problemy ale taki jest Aspik, nie uciszę jego gadania, choćby pan denerwował się jeszcze bardziej i bardziej chciał spać/słuchać muzyki/rozmawiać przez telefon. Następnym razem będę ostrzegać, że dziecię ma ZA zanim zapytam, czy możemy się dosiąść :)
Zgodnie z planem zwiedziliśmy Toruń. Spacerowaliśmy po starówce, przeszliśmy przez most (Aspik liczył kłódki zawieszone tam przez zakochanych), byliśmy w domu Kopernika. Polecam lepienie pierników w domu Kopernika. Jadalne niestety nie są... Wspaniała lekcja historii dla każdego. Zwiedzanie odradzam, przynajmniej jeżeli chodzi o dziecko z zaburzeniami. Aspika zainteresowała tylko makieta układu słonecznego.
Następnego dnia zwiedzaliśmy Bydgoszcz. Aspikowi najbardziej podobał się mostek na wyspę młyńską. Zgadniecie dlaczego? Tam też wisiały kłódki, które mógł liczyć :) Architekturą Bydgoszczy zachwycała się matka. Aspik gwałtownie zaprotestował przeciw wprowadzeniu go do jakiegokolwiek muzeum. Nie chciał nawet obejrzeć wystawy "pieniądz PRLu" w muzeum okręgowym w Bydgoszczy. Myślałam, że skoro zbiera monety to może... cóż, nie tym razem.
Czwartego dnia wyjechaliśmy w dalszą podróż i już się stamtąd nie ruszyliśmy. Niestety nie pojechaliśmy do Megaparku. Spędziliśmy za to wspaniały, spokojny tydzień w przemiłym towarzystwie. Domek tuż przy lesie :) Wyprawy na jagody, kurki, długie spacery, obrzucanie się szyszkami, kąpiele w jeziorze - tak nam mijały dni.
Wróciliśmy w sobotę (14 lipca) po południu, pociągiem oczywiście i tym razem ostrzegłam, że Aspik jest aspikiem. Panie w przedziale próbowały go zagadywać ale tym razem, dla odmiany, milczał jak głaz.
A wieczorem okazało się, że 3 kilometry od "naszego" domku przeszła trąba powietrzna.
Tak właśnie wyglądały nasze wakacje :)

1 komentarz:

  1. mój Józek na spacerach też liczył kłódeczki, gdy był młodszy. Chodziliśmy od garażu do garażu i tak nam mijał spacer.
    Koleżanka mówiła mi ostatnio, że na podróż pociągiem zamawia przedział dla matki z dzieckiem dla siebie i dziecka z autyzmem.
    Jeszcze nie próbowałam, bo i podróże krótsze na razie, ale wybieramy się do Krakowa w sierpniu. Możliwe, że pociągiem

    OdpowiedzUsuń