Będzie trochę nieaspikowo.
Rozpoczął się nowy okres rozliczeniowy. Rodzice niepełnosprawnych dzieci ruszyli do drukarni, zamawiają ulotki jednoprocentowe. Dużo. Im więcej zamówią, im więcej rozdadzą, tym więcej będzie pieniążków z jednego procenta podatku.
Czy aby na pewno?
Ja zbieram pieniądze na subkonto Aspika dopiero drugi rok. Myślę, że punkt widzenia zbieracza nie przysłonił mi jeszcze wcześniejszych doświadczeń bycia zbieranym. Dlatego postanowiłam zabrać głos w tej sprawie.
Irytują mnie ulotki wrzucane do skrzynki na listy. Jakiekolwiek by one nie były. Nie czytam tych z ofertą montażu drzwi zewnętrznych. Wyrzucam katalogi sklepów meblowych i AGD uparcie nękających ofertą najniższych cen, tą samą co miesiąc. Ignoruję też karteczki z obowiązkowo smutnym zdjęciem dziecka i błaganiem o wpłatę tylko jednego procenta podatku. Setki tych pięknie przygotowanych ulotek leży później w korytarzu pod skrzynką na listy.
Kilka lat temu w mojej skrzynce na listy znalazła się nawet płyta CD z programem do rozliczenia PIT na jakieś konkretne dziecko.
Pomińmy aspekt ekologiczny. Ile rodzice zapłacili za te ulotki? Ile czasu stracili na wrzucenie ich do każdej skrzynki? Na jakie wpływy mogą liczyć?
Na dwa pierwsze pytania nie potrafię odpowiedzieć. Na trzecie odpowiedź jest oczywista. Wystarczy popatrzeć do pudła na makulaturę.
Jeszcze bardziej irytują mnie plakaty z apelem wywieszone w naszej autystycznej poradni. Taki plakat mają możliwość przeczytać wyłącznie rodzice dzieci z autyzmem, a ci zazwyczaj mają własne subkonta. Wieszanie tam plakatu to bezsensowna strata energii.
I jeszcze jedna sprawa - publikowanie apeli ze zbiórkami na fejsbuku. Dopóki te apele są wklejane na własnej stronie - jest ok, nawet jeśli są powtarzane po kilkanaście razy dziennie. Ale jak ktoś zupełnie obcy wkleja mi na fanpage Aspika apel o zbiórce na jakieś kompletnie nieznane mi dziecko - to już mi się nie podoba. Rozumiem potrzeby i potęgę internetu, ale litości, nie coś takiego.
Przy okazji jeszcze dwa słowa związane z tematem powyższym.
Rodzice nie mają dostępu do zebranych na subkoncie pieniędzy. Nie mogą sobie za to wyjechać na wakacje. Chyba, że wakacje to będzie turnus rehabilitacyjny, po którym rodzic i dziecko będą przez tydzień odpoczywać w domu.
Wypłacenie pieniędzy z subkonta zazwyczaj odbywa się na zasadzie refundacji faktur. Ośrodek terapeutyczny, sklep lub apteka wystawia fakturę, którą opłaca rodzic z własnych, prywatnych środków. Fakturę następnie wysyła się do fundacji, która refunduje wydatek, pod warunkiem posiadania wystarczającej kwoty na subkoncie.
Rodzice z pewnością nie kupią sobie nowego telewizora.
Was, niezdecydowanych czytaczy, nie namawiam do wpłaty 1% podatku na Aspika. Możecie to zrobić, ale obowiązku nie ma.
Ale jeśli nie macie nikogo bliskiego, komu moglibyście 1% podatku podarować, wpłaćcie go na subkonto któregoś dziecka lub dorosłego. Nie oddawajcie go urzędowi, nawet jeśli to tylko 2, 5, 13 zł.
Może wybierzecie nas lub kogoś z naszych przyjaciół? Po prawej stronie są ich blogi.
mądry głos :-) Mama
OdpowiedzUsuńapel o apelach- dobre!
OdpowiedzUsuńSuper post!!! Bardzo mądrze napisane!!! :)
OdpowiedzUsuńPodzielam zdanie w 100%
OdpowiedzUsuńJa nie zwracam uwagi na ulotki w skrzynce, bo to jest na wydrę. Ale na przykład w tym roku zdecydowałam się na druk zakładek, bardziej po to, by móc komuś powiedzieć, że jest coś takiego jak Zespół Aspergera. Napisałam wprost, ze owszem zbieramy, ale chcemy też tę wiedzę szerzyć, i jeżeli ktoś nie ma ochoty na literaturę fachową, to zachęcamy do obejrzenia filmu "Mam na imie Khan" lub przeczytania książki "W naszym domu". Mam nadzieję, że pójdzie w świat informacja, że Asperger jest. A to dla mnie bardzo dużo, bo wiem, z jaką świadomością społeczną się spotykam. A 1%... w końcu kiedyś uzbieramy. Ja na przykład przed diagnozą Bartka dawałam zawsze na konkretne dziecko, potem już na stowarzyszenie od autyzmu a teraz sama daję na syna. Robiąc ludziom pity zawsze odliczałam 1% i zawsze mówiłam, że rozliczę pit, ale kogoś obdaruje.
OdpowiedzUsuńNie wyobrażam sobie wizytówek Oliwka w skrzynkach na listy, potem walających się po ziemi i depczących po jego buzi ludzi, swoją drogą zastanawiam się ile osób w ten sposób pomoże, myślę , że niewielki procent.
OdpowiedzUsuńU mnie w całej akcji czynny udział bierze mama, gdzie ona je roznosi to ja nie wiem, ale bierze ich taką ilość, że jestem przerażona, ale chce pomagać to ja się nie oddzywam, liczą się chęci, ale skrzynek ma się trzymać z dala to jej zaznaczyłam :)
No ja tez sie zgadzam! Z głowa i wyczuciem. Wiecej nie znaczy lepiej. Pozdrowienia zasylam
OdpowiedzUsuń