Aspik po 6 latach od ostatniego wpisu.
Jest bardzo samodzielnym człowiekiem, który doskonale radzi sobie w przestrzeni miejskiej, potrafi sam ogarnąć swoje sprawy. Sprawnie porusza się w gąszczu komunikacji miejskiej, wyszukuje trasę, zmienia ja w razie potrzeby w trakcie podróży.
Samodzielnie robi zakupy zarówno w pobliskiej żabce, biedronce, jak i w internecie. Sam potrafi zrobić kanapki, tosty czy spaghetti.
Sam dociera do szkoły i z niej wraca. Uczy się dobrze, zazwyczaj ma odrobione lekcje i nie sprawia "problemów wychowawczych". Dowiedzieliśmy się też czegoś nowego: nauka zdalna lub częściowo zdalna jest lepsza dla Aspika. Uczył się równie dobrze, opuszczał mniej lekcji (bo wstawianie poranne jest trudne jak u większości nastolatków). Podczas nauki zdalnej kontakty społeczne kwitły, bo nie tracił zasobów na samo bycie w szkole, ale mógł je wykorzystać po lekcjach do spotkań z przyjaciółmi.
Aspik 15-letni ma kolegów, a nawet dwóch przyjaciół, z którymi popołudniami wychodzi pod blok pogadać.
Ma nową pasję, której oddaje się w każdej możliwej chwili - to chemia. Najpierw hodował kryształy, obecnie tworzy różnego rodzaju roztwory rozpuszczając coś w czymś lub odparowując.
Aspik kończy 8 klasę podstawówki.
Egzaminy będą, ale to nie problem, bo młody człowiek zna swoje mocne i słabsze strony, wie, z czym może mieć trudność, a co nie.
Problemem jest szkoła. Bo obecnie Aspik jest w małej podstawówce liczącej łącznie ok. 300 uczniów, w klasie integracyjnej z czternaściorgiem współtowarzyszy klasowych. A w liceum, nawet najmniejszym, nie będzie takiej ciszy i spokoju oraz tak małej klasy.
Znaleźliśmy rozwiązanie idealne - nauka w liceum, gdzie część zajęć (te zdawane na maturze) odbywa się w szkole, a reszta to edukacja domowa ze wszystkimi konsekwencjami takiego wyboru, czyli egzaminami co roku z każdego przedmiotu. Sytuacja dla Aspika idealna, bo miałby możliwość pracy w swoim tempie, czas na rozwijanie pasji, ale także stały kontakt z nauczycielami i innymi uczniami.
Niestety został z góry skazany na tradycyjny system edukacji, albowiem gdyż ponieważ. Bo tak. Bo "nie mamy miejsc dla takich dzieci". Bo "obecnie uczy się dobrze, ale za miesiąc czy dwa będzie potrzebował wsparcia". Bo, zamiast dostrzec dziecko o wielkim potencjale, radzące sobie lepiej niż 90% rówieśników, łatwiej patrzeć przez pryzmat diagnozy.
Jest mi po ludzku przykro, że dzieciom z diagnozą odbiera się dostęp do nietypowego systemu edukacji bez poznania ich potencjału, możliwości, umiejętności. Tym bardziej, że wiemy, że tradycyjny system edukacji nie jest dla nich dobry.
Są skazani na standardową edukację tylko dlatego, że są niestandardowi.
Dlatego wbrew własnym zasadom apeluję do rodziców dzieci niestandardowych: jeśli chcecie dobrze funkcjonujące dziecko zapisać do szkoły poza zwykłym systemem edukacji, zastanówcie się, czy warto ujawniać diagnozę dziecka. Jest szansa, że młody człowiek poradzi sobie, że po latach terapii nauczyciele nic nie zauważą, albo wzorem naszych przodków uznają dziecko nietypowe za niegroźnego ekscentryka.
Tego Wam życzę i wracam do szukania miejsca, które pozwoli Aspikowi przetrwać 4 lata szkoły średniej we względnym zdrowiu psychicznym.